Felietony i komentarze

piątek, 11 kwietnia 2014



Przepraszam wszystkich Czytelników za tak długie zwlekanie, ale wreszcie trzeba to napisać. Otóż ,,Suwerenni" zostali wzięć pod gruntowny (no może nie tak dosadnie...) remont. Kiedy tylko zostanie on zakończony będą pojawiać się kolejne treści (choć w nieco zmienionej formie, ale szczegółów zdradzać nie chcę.

Tymczasem zapraszam na mojego drugiego bloga, który działa regularnie: http://ignis-bws.blogspot.com

Poświęcony jest tematyce historycznej. W kolejnych postach zwykle będą opisywane wybitne postacie kultury rycerskiej, ale i nie tylko (ostatni post odnosi się do współczesnych rycerzy, a dokładniej mówiąc do bractw rycerskich).

Zaprasza i proszę o cierpliwość!

Pozdrawiam,
Autor

czwartek, 20 lutego 2014

Jarek i Donek znowu zgodni


Nie sposób znów nie zacząć od Ukrainy, choć w zasadzie niewiele się zmieniło przez te kilka tygodni. W poprzednich wpisach twierdziłem wprost, że już mamy wojnę domową i oczywiście wojna te nie ucichła, ale rozgorzała jeszcze silniej. Pisałem ponadto, że nie wiadomo, kto na Ukrainie właściwie rządzi (wszyscy oświeceni stwierdzają bez namysłu, że oligarchowie, bo przecież każdy tak mówi, mimo że możliwości jest znacznie więcej). Pomijając oczywiście fakt, kto kieruje poczynaniami na Majdanie (chociaż możliwe, że obecnie nikt tym już kierować nie zdoła). 
Tak czy inaczej tłum protestujących wypędził władzę z Kijowa, bowiem na dzisiaj (20.02) przypada dzień jej ewakuacji. ,,Berkut” także cofa się pod ostrzałem karabinu wyborowego, a tłum na powrót przejmuje Majdan. Z Brukseli sypią się pogróżki, że to Moskwa jest wszystkiemu winna, zaś z Moskwy padają identyczne kontry pod adresem Unii Europejskiej i Zachodu.
Nasz premier-geniusz ostro opowiada się za sankcjami. Tymczasem kurs Hrywny leci dramatycznie na łeb na szyje, banki zamykają ukraińskie oddziały, a euro-idioci pragną w swej szczerości dodać jeszcze sankcje, które odczują najbardziej uczestnicy protestów, czyli ludzie bez szczególnie dużego majątku. Zresztą czemu Zachód miałby protestować, skoro zwyciężyła demokracja? W końcu motłoch rządzi już w zasadzie oficjalnie – władza opuszcza zabudowania rządowe, to i tłum powinien je zająć. Demokracja została ustanowiona... a że pojawiło się przy tym dziesiątki ofiar śmiertelnych? Przecież to było do przewidzenia, bowiem nie pierwszy raz na kontynencie europejskim wybucha rewolucja – przed laty we Francji i Rosji było identycznie.
Co robi w tej sprawie polski rząd? Ano to co zwykle – gada. Dodajmy, że rząd i opozycji po raz kolejny w sprawie Ukrainy zapominają o dawnych sporach. Po raz kolejny wypada stwierdzić, iż nic to dziwnego, ponieważ de facto program PO i PiS-u niczym nie różni się zarówno w sprawach gospodarczych, jak i polityki zagranicznej (opierających się na gloryfikacji Zachodu oraz bezwzględnego posłuszeństwa wszelkim euro-idiotom). Tymczasem przechodzi nam koło nosa niepowtarzalna szansa powtórnego odzyskania Lwowa i ,,lewobrzeżnej Ukrainy”, która od dawien dawna była nam przynależna. Oczywiście przy takim państwie, jakie dziś posiadamy, niemożliwy jest w ogóle protest przeciwko przekręcaniu pieniędzy na tzw. globalnym ociepleniu, więc cóż tu mówić o jakimkolwiek rozszerzaniu polskich granic? Poza tym brak ku temu społecznego poparcia (a mamy przecież demokrację), bowiem większość oświeconych obywateli wzbrania się przed rozszerzaniem wojny i powiększaniem cierpienia ludzi.
Cóż, tak głupich argumentów ciężko czasami słuchać – jak owi miłośnicy pokoju teraz mają zamiar pomóc cierpiącym ludziom na Ukrainie? Gadaniem, a jakże! Nic nie można przecież zrobić (poza sankcjami, które są pomysłem wręcz skandalicznym) wobec zamieszek w obcym państwie – ingerencja grozi... ingerencjami właśnie, ale sił, których pierwsi ingerujący wcale sobie tam nie życzą. Mówiąc krótko: nic nie da się zrobić dla Ukrainy, póki jako całość jest po prostu Ukrainą. Widzimy to zresztą jak na talerzu, przyglądając się działaniom nieudolnej (jak zwykle) dyplomacji UE. Rosja zresztą też nie odnosi szczególnych sukcesów na tym polu.
Z kolei na Rumunii oficjalnie toczy się rozmowy w sprawie odzyskania ziem dawniej należnym państwu rumuńskiemu. Przede wszystkim mówi się tu o Mołdawii, która jest zasadniczo bytem odrębnym od Ukrainy, ale dyskusje (tak samo toczone w prasie, jak i w parlamencie) nad aneksją części terenów samej Ukrainy wciąż są żywe. W odpowiedzi na te plany Bułgaria wystosowała ostry sprzeciw, obstając przy obecnym status quo. Na Krymie zaś Kozacy wzywają Putina z prośbą o interwencję, na co zdecydowanie nie zgadzają się tamtejsi Tatarzy. Kłopotów z ewentualnym podziałem Ukrainy może być bardzo wiele, jednak trudno powiedzieć, jak rozwinie się sytuacja. Mimo to rozsądne państwa powinny budować alternatywne koalicje z innymi państwami w przypadku wystąpienia jakiś niespodziewanych okoliczności i mieć plan reakcji na nie. Niestety wiemy doskonale, że Polska do państw rozsądnych bynajmniej nie należy...



Na koniec przenieśmy się na Zachód, a właściwie na sam kraniec Europy – do Gibraltaru. Ostatnio miało tam miejsce niepokojące wydarzenie, bowiem hiszpański okręt wpłynął na terytorium morskie Wielkiej Brytanii. Wyspiarze wysłali przeciwko niemu patrolowiec, który zakomunikował Hiszpanom, że znajdują się na brytyjskim terytorium morskim, które mają natychmiast opuścić. W odpowiedzi otrzymali Brytyjczycy komunikat, iż... to oni znajdują się na wodach hiszpańskich! Mimo zajęcia takiego stanowiska Hiszpanie odpłynęli. Parlament brytyjski zamierza wyjaśnić tę sprawę jak najszybciej. Widocznie ostatnie niepokojące incydenty z tego regionu (o których również pisałem w poprzednich postach) wcale nie zostały ucięte. Konflikt dalej trwa. 

środa, 12 lutego 2014

Na pomoc murzynom


EuroGend Force i West European Union (Unia Zachodnioeuropejska) – oto dwie organizacje wojskowe, będące w posiadaniu Unii Europejskiej i jednocześnie finansowane ze składek państw członkowskich (w tym także Polski). Nic to dziwnego, że eurokołchoz funduje kolejne przedsięwzięcia wymierzone w pierwszej kolejności w swoich przeciwników. EuroGend Force już znamy – szczególnie z ostatnich operacji, mających miejsce w Grecji. Owe unijne, paramilitarne bojówki zajmowały się pałowaniem Greków niezadowolonych z polityki ich państwa, sprowadzającej się do posłusznego klękania przed Niemcami (głównymi dostarczycielami kolejnych pożyczek, które – jak informują raporty Komisji Europejskiej – staczają Grecję w coraz większą katastrofę finansową).
Tej obecności EuroGend Force oficjalnie nie odnotowano, ale pojawiły się zdjęcia podobnej działalności we Włoszech. Na oficjalnej stronie organizacji oczywiście o działaniach bojowych nie ma ani słowa – ot jacyś panowie w mundurach i kilka notek na temat powstania organizacji oraz jej pierwszych zadań. Gdzieś na górnym pasku można się doczytać informacji o misjach w Afganistanie albo na Haiti, jednak te europejskiej zadania zostały absolutnie przemilczane. Jasna sprawa, że nic w tym dziwnego, ale o kolejnym tajnym działaniu UE, prowadzącym do spacyfikowania antyunijnych nastrojów odnotować warto.
Drugą z organizacji jest Unia Zachodnioeuropejska. Różni się ona tym od omówionej powyżej, że jest czystą organizacją wojskową, a nie policyjną i – jak do tej pory – nie doczekała się prężnego rozwoju. Jednakże tym razem znów projekt się pobudził, a jego członkowie zadeklarowali misję (oczywiście pokojową) do Republiki Środkowoafrykańskiej. W planach jest wysłanie około 500-600 żołnierzy za całe 25.9 mln euro. Jak łatwo się domyślić na tym Unia działań nie zakończy (bowiem walka z nieuchwytnymi terrorystami do łatwych nie należy) i kolejne fundusze wkrótce zostaną wdrożone.

Poza tym wątpliwości budzi jeszcze jedna kwestia: skąd w ogóle pomysł na taką operację, skoro przecież Francuzi wysłali do Republiki Środkowoafrykańskiej własne wojska bez konieczności oznaczania ich jako ,,unijne”? Czyżby prezydent Holland doszedł do wniosku, że dodatkowe koszta przynajmniej częściowo uda się pokryć? Czy może to Niemcy próbują po raz kolejny uniknąć oficjalnego zaangażowania w jakąkolwiek wojnę i ukryć się za niebieską ścierką z dwunastoma gwiazdkami? Trudno powiedzieć. Możliwe, że operacja ta nijak się nie rozwinie i będzie tylko dodatkowym testem dla wspólnej armii Europy, której utworzenie pewne środowiska zawzięcie reklamują (w Polsce jest to oczywiście Janusz Palikot i zgraja pajaców jemu podobnych). Tutaj – jak i w wielu innych sprawach – czas pokaże. 

wtorek, 11 lutego 2014

Wojna bez czołgów


,,F**k the EU” - te oto niecenzuralny zbitek słów zatrząsł ostatnio całą Unią Europejską na tyle, by nawet Angela Merkel ,,była wściekła” (jak napisała Gazeta Wyborcza). Po raz drugi w przeciągu kilku miesięcy Stany Zjednoczone podpadły niedoszłej ,,cesarzowej Europy”. A wszystko to nie na żarty, bowiem słowa te padły w kontekście – bliższym lub dalszym – sprawy ukraińskiej, budzącej obecnie niemałe emocje i to nie tylko z powodu kilku ofiar śmiertelnych. Dodatkowej pikanterii całej sprawie dodaje fakt, że jeszcze niedawno rozbrzmiewały ostre słowa przeciwko Amerykanom z powodu podsłuchu, jaki służby wywiadowcze zza oceanu zamontowały w prywatnym telefonie komórkowym kanclerz Niemiec. Przy okazji wypłynął szereg innych spraw związanych z podsłuchami stosowanymi nie tylko do śledzenia obywateli państw europejskich, ale także samych Stanów Zjednoczonych.
Sprawa Snowdena śmierdziała jednak na kilometr i właściwie trudno było ocenić, które z danych podanych przez byłego wywiadowcę USA są rzeczywiście prawdziwe. Kiedy okazało się, że amerykańskiego dezertera Niemcy nie przygarną (choć to właśnie oni w głównej mierze skorzystali na akcji Snowdena) musiał on szukać innego obrońcy, więc część informacji mógł zwyczajnie zmyślić. W każdym razie część z nich musi mieć pokrycie w faktach, więc nie ulega wątpliwości, że tak czy inaczej zdrada Snowdena jest dla Stanów Zjednoczonych ciosem. Tymczasem ktoś po raz kolejny zadaje Amerykanom cios, ujawniając wideo ze słynnymi już chyba słowami ,,f**k the EU”, wypowiedzianymi przez Victorię Nuland – sekretarz stanu w amerykańskim MSZ, odpowiedzialną za kontakty z UE. I po raz wtóry oburzać się musi niedoszła ,,cesarzowa Europy”, bowiem kolejna akcja USA uderza po raz kolejny w nią.
I tutaj zahaczamy o sedno: czy to nie dziwne, że w przeciągu tak krótkiego odstępu czasu ktoś ujawnia informacje tak dobitnie dyskredytujące politykę Stanów Zjednoczonych w oczach całej UE (a w zasadzie w oczach samej Merkel, co równa się jednocześnie wspomnianej ,,całej UE”)? Owszem, można powiedzieć, że Rosja (bez wątpienia główny podejrzany sprawca tych incydentów) bez wytchnienia próbuje manipulować informacjami i wydzierać Amerykanom te naprawdę wartościowe, zaś wpadka pani Nuland była tylko wpadką – zbiegiem okoliczności, który należało wykorzystać. Można tak założyć, nic nie stoi na przeszkodzie, jednak trudno na tym sprawę zakończyć i nie doszukiwać się drugiego dna... szczególnie, gdy Rosjanie zakupują dla służb wywiadowczych nie najnowszy sprzęt elektroniczny, lecz stare maszyny do pisania.
Amerykanie najwidoczniej niczego się nie nauczyli podczas licznych prób schwytania Osamy bin Ladena, który przecież przez wiele lat ukrywał się dzięki temu, że żył w ascezie pośród gór i nie używał ani telefonów komórkowych, ani mobilnego internetu, ani innych podobnych wynalazków. Podobne kroki zaczynają wykonywać właśnie Rosjanie. Najnowsze sukcesy wywiadu rosyjskiego (jakimi są Snowden i podsłuch rozmowy pani Nuland) ukazują wyraźną ich wyższość nad CIA, FBI i innymi służbami USA. Tak oto Rosjanie rozgrzebali solidną dziurę między Ameryką a Unią Europejską i nic nie wskazuje na to, by tę dziurę dało się w jakiś prosty sposób zasypać.
Jest jednak jeszcze jedna strona medalu: możliwe, że Snowden wcale nie był rosyjskim agentem (ba!, wydaje się to nawet bardzo prawdopodobne) i jest tylko efektem pewnego procesu, który dotknął Stany Zjednoczone. Rafał Brzeski – były dziennikarz, obecnie specjalista w sprawach wywiadu i wojny informacyjnej – wielokrotnie podkreślał w swoich wykładach, że zawsze jest pewna granica bezwzględności, której przekroczenie wywoła gwałtowną lawinę sprzeciwu. Granicę tę Stany Zjednoczone prawdopodobnie już przekroczyły – szczególnie mając w swoich granicach swego rodzaju ,,państwo w państwie” jakim jest CIA. Dochodzi do tego niesłychana arogancja i intelektualna zapaść elit, połączona ze ślepą wiarą w postęp i technikę (pani Nuland nie przewidziała oczywistej kwestii, jaką może być podsłuch w telefonie). Ta zabójcza mieszanka powoli degraduje Stany Zjednoczone z pozycji prawdziwego mocarstwa, mogącego odegrać realną rolę w polityce międzynarodowej. Oczywiście obecnie te słowa wciąż brzmią na wyrost, jednak proces ten bez wątpienia powoli się rozpoczyna. Przecież te ostatnie dwa wypadki wymierzone wyraźnie w relację USA-UE nie stanowią wyjątku – przed kilkoma tygodniami skazano wysoko postawionego oficera Marynarki Wojennej Stanów Zjednoczonych za przesyłanie informacji Rosjanom. Podobne akcje na pewno mają miejsce znacznie częściej, ale przeciętny obywatel nie ma o niczym zielonego pojęcia.
Tak czy inaczej gra toczy się dalej – zachodnia cywilizacja niegdyś słusznie zwana łacińską zaczyna ustępować Wschodowi: zarówno temu bliskiemu (świat arabski ożywia się coraz znaczniej i naciska z coraz większą siłą), jak i odległemu (Rosja rośnie w siłę, a wraz z nią Chiny, które zaczynają rzucać Amerykanom i światowi zachodniemu kolejne wyzwania). Co przyniesie przyszłość? To się dopiero okaże.