Felietony i komentarze

czwartek, 20 lutego 2014

Jarek i Donek znowu zgodni


Nie sposób znów nie zacząć od Ukrainy, choć w zasadzie niewiele się zmieniło przez te kilka tygodni. W poprzednich wpisach twierdziłem wprost, że już mamy wojnę domową i oczywiście wojna te nie ucichła, ale rozgorzała jeszcze silniej. Pisałem ponadto, że nie wiadomo, kto na Ukrainie właściwie rządzi (wszyscy oświeceni stwierdzają bez namysłu, że oligarchowie, bo przecież każdy tak mówi, mimo że możliwości jest znacznie więcej). Pomijając oczywiście fakt, kto kieruje poczynaniami na Majdanie (chociaż możliwe, że obecnie nikt tym już kierować nie zdoła). 
Tak czy inaczej tłum protestujących wypędził władzę z Kijowa, bowiem na dzisiaj (20.02) przypada dzień jej ewakuacji. ,,Berkut” także cofa się pod ostrzałem karabinu wyborowego, a tłum na powrót przejmuje Majdan. Z Brukseli sypią się pogróżki, że to Moskwa jest wszystkiemu winna, zaś z Moskwy padają identyczne kontry pod adresem Unii Europejskiej i Zachodu.
Nasz premier-geniusz ostro opowiada się za sankcjami. Tymczasem kurs Hrywny leci dramatycznie na łeb na szyje, banki zamykają ukraińskie oddziały, a euro-idioci pragną w swej szczerości dodać jeszcze sankcje, które odczują najbardziej uczestnicy protestów, czyli ludzie bez szczególnie dużego majątku. Zresztą czemu Zachód miałby protestować, skoro zwyciężyła demokracja? W końcu motłoch rządzi już w zasadzie oficjalnie – władza opuszcza zabudowania rządowe, to i tłum powinien je zająć. Demokracja została ustanowiona... a że pojawiło się przy tym dziesiątki ofiar śmiertelnych? Przecież to było do przewidzenia, bowiem nie pierwszy raz na kontynencie europejskim wybucha rewolucja – przed laty we Francji i Rosji było identycznie.
Co robi w tej sprawie polski rząd? Ano to co zwykle – gada. Dodajmy, że rząd i opozycji po raz kolejny w sprawie Ukrainy zapominają o dawnych sporach. Po raz kolejny wypada stwierdzić, iż nic to dziwnego, ponieważ de facto program PO i PiS-u niczym nie różni się zarówno w sprawach gospodarczych, jak i polityki zagranicznej (opierających się na gloryfikacji Zachodu oraz bezwzględnego posłuszeństwa wszelkim euro-idiotom). Tymczasem przechodzi nam koło nosa niepowtarzalna szansa powtórnego odzyskania Lwowa i ,,lewobrzeżnej Ukrainy”, która od dawien dawna była nam przynależna. Oczywiście przy takim państwie, jakie dziś posiadamy, niemożliwy jest w ogóle protest przeciwko przekręcaniu pieniędzy na tzw. globalnym ociepleniu, więc cóż tu mówić o jakimkolwiek rozszerzaniu polskich granic? Poza tym brak ku temu społecznego poparcia (a mamy przecież demokrację), bowiem większość oświeconych obywateli wzbrania się przed rozszerzaniem wojny i powiększaniem cierpienia ludzi.
Cóż, tak głupich argumentów ciężko czasami słuchać – jak owi miłośnicy pokoju teraz mają zamiar pomóc cierpiącym ludziom na Ukrainie? Gadaniem, a jakże! Nic nie można przecież zrobić (poza sankcjami, które są pomysłem wręcz skandalicznym) wobec zamieszek w obcym państwie – ingerencja grozi... ingerencjami właśnie, ale sił, których pierwsi ingerujący wcale sobie tam nie życzą. Mówiąc krótko: nic nie da się zrobić dla Ukrainy, póki jako całość jest po prostu Ukrainą. Widzimy to zresztą jak na talerzu, przyglądając się działaniom nieudolnej (jak zwykle) dyplomacji UE. Rosja zresztą też nie odnosi szczególnych sukcesów na tym polu.
Z kolei na Rumunii oficjalnie toczy się rozmowy w sprawie odzyskania ziem dawniej należnym państwu rumuńskiemu. Przede wszystkim mówi się tu o Mołdawii, która jest zasadniczo bytem odrębnym od Ukrainy, ale dyskusje (tak samo toczone w prasie, jak i w parlamencie) nad aneksją części terenów samej Ukrainy wciąż są żywe. W odpowiedzi na te plany Bułgaria wystosowała ostry sprzeciw, obstając przy obecnym status quo. Na Krymie zaś Kozacy wzywają Putina z prośbą o interwencję, na co zdecydowanie nie zgadzają się tamtejsi Tatarzy. Kłopotów z ewentualnym podziałem Ukrainy może być bardzo wiele, jednak trudno powiedzieć, jak rozwinie się sytuacja. Mimo to rozsądne państwa powinny budować alternatywne koalicje z innymi państwami w przypadku wystąpienia jakiś niespodziewanych okoliczności i mieć plan reakcji na nie. Niestety wiemy doskonale, że Polska do państw rozsądnych bynajmniej nie należy...



Na koniec przenieśmy się na Zachód, a właściwie na sam kraniec Europy – do Gibraltaru. Ostatnio miało tam miejsce niepokojące wydarzenie, bowiem hiszpański okręt wpłynął na terytorium morskie Wielkiej Brytanii. Wyspiarze wysłali przeciwko niemu patrolowiec, który zakomunikował Hiszpanom, że znajdują się na brytyjskim terytorium morskim, które mają natychmiast opuścić. W odpowiedzi otrzymali Brytyjczycy komunikat, iż... to oni znajdują się na wodach hiszpańskich! Mimo zajęcia takiego stanowiska Hiszpanie odpłynęli. Parlament brytyjski zamierza wyjaśnić tę sprawę jak najszybciej. Widocznie ostatnie niepokojące incydenty z tego regionu (o których również pisałem w poprzednich postach) wcale nie zostały ucięte. Konflikt dalej trwa. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz