Felietony i komentarze

wtorek, 22 października 2013

Groźba ukraińska


Co jakiś czas napływają do nas groźby z Zachodu – z Brukseli, mówiąc dokładniej – w sprawie stowarzyszenia Ukrainy z Unią Europejską. Oczywiście natenczas o przyjęciu naszego wschodniego sąsiada do Wspólnoty nie jest możliwe, a to przez precedens z Julią Tymoszenko – byłej pani premier całej Ukrainy, która po dziś dzień odsiaduje w więzieniu jako więzień polityczny. Zarzucono jej wprawdzie defraudację mienia przedsiębiorstwa Naftohaz (i ostatecznie udowodniono), ale na tym wojna przeciwko Tymoszenko się nie skończyła. Kolejny zarzut był znacznie poważniejszy – była premier miała jakoby zlecić zamordowanie Jewhena Szczerbania. Parlament Europejski zainteresował się głównie pierwszym procesem, za co państwo ukraińskie zostało mocno skrytykowane. Wezwano do niezależności i bezstronności w procesach sądowych, jednak oskarżenia postawione całemu państwu obeszły się bez większej reakcji, gdyż Tymoszenko po dzień dzisiejszy odsiaduje wyrok.
Nie mamy oczywiście pewności, po której stronie leży racja – w celu pozyskania pewnych odpowiedzi należałoby dysponować co najmniej jedną, dobrze wykwalifikowaną siatką szpiegowską. Mimo to możemy w tej sprawie dostrzec bardzo niepokojący precedens: wbrew szumowi wokół procesu Tymoszenko (a możemy chyba w ciemno założyć, że na Ukrainie podobne niejednoznaczne postępowania sądowe wyjątkiem nie są) władze z Brukseli usilnie próbują rozszerzyć własne granice dalej na wschód. Rosyjskie groźby wyśmiano (dosłownie) na ostatnim zjeździe jałtańskim, choć ukraiński rząd powinien chyba zdawać sobie sprawę, jak wielce uzależniony jest od Rosji... i jak małym potencjałem finansowym dysponuje Wspólnota. Nie może być zatem mowy o żadnej pewnej pomocy finansowej, kiedy gospodarka europejska z wolna osuwa się ku przepaści.
Co dla nas oznaczałoby wstąpienie Ukrainy w struktury Unii? Nic dobrego...
Nie ulega wątpliwości, że pierwszym krajem, który zaleje ukraińska emigracja będzie właśnie Polska. Czy to dobrze? Wniosek raczej nasuwa się sam – zmniejszająca się regularnie liczba inwestorów (czyli także ewentualnych pracodawców) już sprawia kłopoty, bo powoli, stopniowo procent bezrobocia w Polsce osiąga ten Hiszpański. Latynosi migrują teraz do Maroka właśnie za zarobkami, gdzie jeszcze kilkadziesiąt lat temu było odwrotnie. (Nie)stety Polska nie ma swojego Maroka i jedynym dostarczycielem dobrze płatnej pracy jest Zachód, gdzie osiadają na stałe rzesze młodych Polaków. Potrafimy sobie na pewno wyobrazić, jak zwiększy się ten proces, kiedy państwo polskie zaleje horda taniej sił roboczej właśnie z Ukrainy. Możliwe, że wówczas klęska demograficzna podwoi się albo nawet potroi, a polscy emigranci zaczną zastanawiać się nad utworzeniem emigracyjnego rządu (co akurat mogłoby być wskazane choć i dziś). Na tym jednak zagrożenie nie cichnie. Zaraz po Polsce przyjdzie czas na Niemcy, potem na Francję, Wielką Brytanię, Irlandię i Hiszpanię – wszystkie kraje, w których polska emigracja znajduje zaludnienie również padną ofiarą ukraińskiej nawały. Ucierpią na tym nie tylko rodowici Niemcy czy Francuzi, ale także nasi rodacy, którzy wyjechali za chlebem.
Państwo polskie poza zwykłymi Ukraińcami przyjęło by również VIP-ów ze wschodu, czyli wszelkiego rodzaju mafie, gangi i różnego rodzaju organizacje przestępcze, którym dodatkowo rozluźnienie kontroli granicznej ułatwi działalność. O tym nawet się nie spekuluje, gdyż nieudolne działania policji nie są w stanie choćby o cal ukrócić samej przestępczości polskiej. Jednakże rozszerzenie czarnej działalności półświatka może być nowym precedensem do prób przepchnięcia jakiejś ustawy o ,,bratniej pomocy” i prawie interweniowania różnych agentur czy formacji policyjnych na terenie państwa polskiego.
Pozostaje jeszcze trzeci element – gospodarka. Polska jest krajem raczej rolniczym, podobnie, jak Ukraina. Równie niewielka różnica dotyczy produktów, jakie oba państwa wytwarzają, co oznacza, że przy włączeniu naszego wschodniego sąsiada do Wspólnoty Polska zyska nowego konkurenta działającego na tych samych zasadach. Ba! My również będziemy musieli płacić na to, by tenże konkurent miał się jak najlepiej – a wszystko w myśl europejskiego funduszu spójności. Trudno powiedzieć ile euro Bruksela wpompuję w odbudowywanie Ukrainy, ale jedno pozostaje pewne – każda suma odbije się praktycznie podwójnie na Polsce, a przez to na samych Polakach (których przecież i tak będzie niewiele). Naszych przedsiębiorstw także zacznie ubywać na rzecz nowych – obcych, bo nasze umiłowane prawo zapewnia obcym niższe podatki przez pierwszy rok działalności gospodarczej niż rodzimym obywatelom.
Tak mniej więcej wyglądać będzie sytuacja. Rysuje się już tragicznie, choć nie było jeszcze mowy o wpływach rosyjskich, jakie na Ukrainie zawsze będą wystarczająco silne, by zagrozić potencjalnym sąsiadom. Rosja oczywiście oficjalnie odcina się od naszego sąsiada, gdyby ten przystąpił do Wspólnoty, jednak to, co nieoficjalne tak samo będzie miało miejsce.

Poczekamy, zobaczymy. Dzisiejszy rząd nie piśnie nawet słówka sprzeciwu i będzie potulnie wykonywał rozkazy... jednak przyjęcie Ukrainy do UE nie nastąpi jutro. Jeszcze wiele może się zmienić. Tylko to dodaje nam nadziei. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz