Felietony i komentarze

sobota, 8 czerwca 2013

I co z tą Grecją?


Odwykliśmy już zapewne od telewizyjnych informacji o zamieszkach w Atenach bądź Salonikach, ale czy to znaczy, że problem grecki się zakończył? Absolutnie nie! W ogóle Unia Europejska raczej nie posiada właściwości rozwiązywania problemów, a tym bardziej, gdy niektóre mogą wyjść na rękę Niemcom.
Program ,,ratowania Grecji” został zapoczątkowany trzy lata temu, w roku 2010. Zdawać by się mogło, że po blisko trzech latach greccy rządcy pokonają wreszcie trudności (w końcu są dalekimi potomkami filozofów pokroju Arystotelesa i Platona). Sytuacja jednak się nie ustabilizowała. Ba! Wszystko wskazuje na to, że jest jeszcze gorzej niż było.
5 kwietnia bieżącego roku Międzynarodowy Fundusz Walutowy przeznaczył kolejny pakiet pomocowy dla Grecji w wysokości 1.7 miliarda euro (!). Co ciekawe wstępny projekt został nieoczekiwanie zmieniony i do Aten trafiło kilkakrotnie więcej pieniędzy – 6.6 mld euro. MFW nie podał żadnego wyjaśnienia do nagłej zmiany planów, lecz sytuacja obyła się bez większego medialnego echa. Tymczasem objawy problemu wskazują wyraźnie, iż problem grecki faktycznie jest ,,never ending story”, jak to swego czasu określił prof. Robert Gwiazdowski, prezydent Centrum im. Adama Smitha, dodając przy tym, że Grecja będzie tak długo ratowana, jak długo nie będzie trzeba ratować Francji, Hiszpanii, Irlandii czy samych Niemiec.
Na tym jednak nie kończy się historia. 5 czerwca, czyli zaledwie 3 dni temu, MFW opublikował raport na temat stanu gospodarki Grecji. Przyznać trzeba, że problem został przedstawiony raczej pozytywnie i mógłby przelecieć niezauważony obok nosa obserwatorów, gdyby nie zdecydowany sprzeciw Komisji Europejskiej, która informacje zawarte w raporcie zdementowała. KE ujawniła następujące dane: na lata 2009-2012 spadek greckiego PKB wynosił 5.5 %, zaś na sam rok 2012 spadek odnotowano na 17 %. Podobnie rzecz ma się z bezrobociem, które zamiast oczekiwanego 15 % spadło do aż 25 %. Co to oznacza? Nic bardziej oczywistego ponad to, że trzyletnie ratowania Grecji i wydanie na ten cel blisko 270 mld euro spełzło na niczym, ponieważ sytuacja wygląda niemal dwukrotnie gorzej niż przed wdrożeniem programu pomocowego. Wniosek nasuwa się sam: Grecja już zbankrutowała, a Unia stara się tylko przedłużyć agonię w celu utrzymania stabilności strefy euro – programu wyłącznie politycznego, nie mającego z ekonomią nic wspólnego.
Ale co to właściwie znaczy: Grecja zbankrutowała? Odpowiedź jest prosta. Pewnego słonecznego dnia zbiorą się smutni panowie w Atenach i padnie wśród nich rozkaz, że należy wysłać do banków, w których zaciągnięte są pożyczki komunikat, iż wspomniane długi po prostu nie zostaną zapłacone. Co dalej? Banki stracą przez to miliardy euro, które przecież nie wzięły się z powietrza, a zostały zwyczajnie zabrane z kont uczciwych obywateli Niemiec, Francji, Hiszpanii, Irlandii... i Polski. Tak jest, Szanowni Państwo, ponieważ pieniądze wpłacane przez nas do naszych ukochanych banków znikają w zasadzie zaraz po ich wpłaceniu i przekazywane są na kredyty – między innymi dla Grecji. Łatwo się teraz domyślić, do czego dojdzie, kiedy banki nie dostaną zwrotu pożyczki.
Teraz zmniejszmy nieco skalę problemu. Weźmy jakąś drobną firmę, np. wytwórnię pończoch, która nagle przestała być wypłacalna. Co robi bank? Najmuje komornika, a ten z kolei zajmuje posiadłości należące do tegoż producenta pończoch i sprawa jest rozwiązana. Oczywiście, banki nie mogą ot tak zająć posiadłości państwa greckiego. Warto zatem cofnąć się z rozważaniami na sam początek i przypomnieć o pakiecie pomocowym dla Grecji, który zorganizowała Unia Europejska, a w szczególności... Niemcy. Jeśli banki nie mają żadnej siły sprawczej, by zajęć zbrojnie (bo tylko taka możliwość wchodzi w grę) terytorium Grecji, to Niemcy jak najbardziej są do tego zdolne. I z tego powodu wysyłają kolejne ,,pomoce” dla Aten, organizują kolejne zbiórki pieniędzy, przez rzucając grecki dług z bankierów na panią premier Angelę Merkel i jej rząd. Kto wie, może wszystko dobrze się skończy. A jeśli nie to możemy być wkrótce świadkami desantu niemieckich komorników (naturalnie uzbrojonych w czołgi) na wybrzeża Krety albo Rodosu.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz