Felietony i komentarze

czwartek, 12 września 2013

Orędzie pseudo-imperatora


W środę 11 września bieżącego roku Przewodniczący Komisji Europejskiej Jose Manuel Barroso wygłosił orędzie na temat obecnego stanu Unii Europejskiej oraz idei jej rozwoju. Jak dotąd znamy szacownego komisarza z jego niechlubnego porównania Wspólnoty do imperium, chociaż faktycznie jest w tym ułamek prawdy – UE stanowi bowiem kontynuację wymarłego (z pozoru) przed wiekami Bizancjum. Przerost biurokracji, fiskalizm, omnipotencja państwa – to było codziennością ludzi zamieszkujących ,,Nowy Rzym” i tego doświadczamy my, Polacy (choć Niemcy, Belgowie, Brytyjczycy, Szwedzi itd. mają podobny problem). Wprawdzie absolutystyczny etatyzm nie zaszedł jeszcze tak daleko, by ludzie musieli uciekać przed urzędnikami na pustynie (jak działo się w Bizancjum), to jednak wkrótce możemy mieć pierwsze symptomy podobnej degeneracji struktur państwowo-społecznych.
Wróćmy jednak do Barroso i jego orędzia. Znaczną część wystąpienia zajęły sprawy gospodarcze, choć jak wiemy Portugalczyk niewiele ma z ekonomią wspólnego. Kształcił się jako prawnik, a swoje dawne sympatie to komunizmu przekształcił później w udział w partii socjalistycznej. Cóż on nam zatem może zafundować? Prawdopodobnie coś na kształt ,,dekady gierkowskiej” - początkowy wzrost, a potem stopniowy upad. Zresztą podobny proces właśnie w Polsce obserwujemy. Po przyłączeniu się Rzeczpospolitej do Unii mieliśmy do czynienia z ogromnym skokiem gospodarczym, a tymczasem w tym aspekcie (choć nie tylko w tym) Polska leci na łeb na szyję. Żadna nowość. Wszelkie socjalistyczne idee mają podobny przebieg – od Starożytnego Egiptu po Związek Radziecki i właśnie Unię Europejską.
Popatrzmy, co proponuje szacowny komisarz.
Po pierwsze: wcisnąć w przyszłym roku jeszcze jedno państwo do strefy euro. Nie wymaga to w zasadzie komentarza. Niech wciskają. Bylebyśmy tylko my nie dali się na to nabrać, mimo że Polska jest najbardziej euroentuzjastycznym krajem w Europie. Mowa tu oczywiście o obywatelach, bo obecne skorumpowane ,,elyty” za nic sobie mają narodowe korzyści i straty, skoro o własne jeszcze nie zadbali.
Po drugie: unia bankowa. W to między innymi wlicza się – wdrażaną już obecnie – strukturę nadzoru banków przez władze Unii. Wkrótce ma zostać podjęte nieformalne porozumienie w sprawie utworzenia Pojedynczego Mechanizmu Nadzoru. Na czym miałoby to polegać? Posłużmy się definicją z dobrze nam znanej Wikipedii: ,,Nadzór bankowy polega na możliwości władczego wkraczania w działalność instytucji wykonujących czynności bankowe przez odpowiedni organ państwowy”. W skrócie – omnipotencji państwa ciąg dalszy. Oczywiście projekt tego rodzaju to rojenia idioty w czystej postaci – jedyne do czego może doprowadzić, to zwiększenie korupcji. Na koszt obywatela ma się rozumieć. Tymczasem rozwiązanie zasadniczo jest banalne. Wystarczy zdewastować zasadę częściowej rezerwy bankowej i wprowadzić przymus rezerwy całkowitej, a przez to przywrócić bankom ich dawny cel – przechowywanie pieniędzy zamiast sztucznego ich pomnażania (oprocentowanie lokat) oraz udzielania pożyczek za prywatne pieniądze depozytariuszy. Dodajmy jeszcze, że to projekt czysto Niemiecki (jak i cała unia), ponieważ to Niemcy zarzekły się, że jeżeli kraje z problemami finansowymi nie podpiszą porozumienia nie dostaną kredytów tzw. ratunkowych.
Po trzecie: ciąg dalszy jednolitego rynku. Na czym to polega? Jeśli Polska wytwarza więcej mleka niż Niemcy, to należy ustalić górny limit produkcji mleka dla Polski i ukarać producentów (czyli prostych rolników) za wyprodukowanie nadmiaru. Taka sytuacja miała już miejsce, niedługo po tym, jak do Unii wstąpiliśmy, ale niedługo potem problem został zażegnany. Wszystko odbywa się cicho i bezszelestnie. Nadwyżki zostały zminimalizowane, zaś jeden z niewielu atutów Polski w sprawach międzynarodowej gospodarki upadł bezpowrotnie. Podobnie jest w przypadku węgla – wprowadzenia tzw. pakietu klimatycznego wyeliminowało nas jako jednego z najmocniejszych eksporterów tego surowca. Nie wiemy tylko jednego: czy gospodarcze dewastowanie Polski odbywa się celowo czy niejako przy okazji dewastowania innych krajów.

Po czwarte: federacja państw narodowych. To chorągiewka na słownej kupie gnoju ułożonej przez naszego jaśnie oświeconego komisarza. Władza totalna sprawowana przez nieobieralną Komisję z silną grupą nacisku, jaką są Niemcy. W zasadzie niewiele już brakuje. Unia Europejska obecnie stanowi federacje, choć nieorzeczoną. Zauważmy, że w przypadku np. kary śmierci to pojedynczy stan w USA ma większą władzę niż Polska w Unii Europejskiej, mimo że formalnie to my mamy większą swobodę prawną. Jednakże wymiar symboliczny także zapycha Unia. Spójrzmy na rejestracje samochodów, na znaki przy przejściach granicznych, na produkty przemysłowa (,,wyprodukowano w Unii Europejskiej”), na flagi szpecące gmachy budynków podczas naszych narodowych świąt... Ja nie pamiętam wojny, ale potrafię wyobrazić sobie tych, którzy mogą na żywo oglądać przeszłość i obce chorągwie na ojczystej ziemi. 

PS
Dzisiejszego dnia mija 330. rocznica Bitwy pod Wiedniem. Wiemy doskonale, że ,,wspólnota" europejska (w której obecnie nie ma w ogóle mowy o podobnej pomocy, jak ta sprzed wieków) nie uświęci tej rocznicy. Chwalić przemoc? Nigdy! Rząd polski też nie zamierza o tym wspominać, bo przecież... obecnie mieści się w Brukseli. Pamiętajmy chociaż my o Jego Wysokości królu Janie III i tym, że gdyby nie jego decyzja oraz działanie 27 tysięcy naszych rodaków historia mogłaby potoczyć się zupełnie inaczej. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz