Felietony i komentarze

wtorek, 12 listopada 2013

(Nie)podległość?


11 listopada minął. Zastanawiające jest ile osób miast świętować tego dnia (bo i nie ma czego, skoro faktyczna niepodległość znika powoli za stertami papierów unijnej legislacji) śledziło prasowe lub internetowe doniesienia w sprawie Marszu Niepodległości. Krążyło pewnie nieraz w głowach uczestników życia publicznego, jak i zwykłym obywateli pytanie: czy tym razem będzie spokojnie? Jednego jesteśmy pewni: spokojnie nie było. Doszło do zamieszek, choć tym razem miały one nieco inny charakter niż te sprzed roku. W zasadzie wydarzenia z tego dnia (w kontekście samego Marszu Niepodległości) należy rozpatrywać w trzech obszarach.
Na pierwszy ogień weźmy narodowców. Nie ulega wątpliwości, że burdy, do których doszło w Warszawie godzą szczególnie w Ruch Narodowy, starający się zdobyć dobre imię w opinii społeczeństwa przed przyszłym zaangażowaniem w politykę. Wielką jest bzdurą twierdzenie, iż rozruchy godzą w dobre imię Polski na arenie międzynarodowej, ponieważ ten efemeryczny twór językowy przestał istnieć wraz z pierwszym rozbiorem polski. Powiedzmy zatem wprost: to, że straż Marszu Niepodległości dopuściła do odłączenia się od głównego pochodu mniejszych grupek wyraźnie agresywnych na pewno odbije się echem w przyszłości całego Ruchu Narodowego. Oczywiście straż nie została powołana do blokowania tego rodzaju incydentów, a tym bardziej do ganiania po mieście i ścigania podpalaczy – to jest oczywiste. Jednakże nie ulega również wątpliwości – powtórzę to raz jeszcze – że do uniknięcia podobnych incydentów powinno się dołożyć jak największych starań, jeśli myśli się o realnym zaangażowaniu politycznym.
Przyjrzyjmy się jednak samym ,,zadymom” (jak okrzyknęły sprawę media). Doszło do trzech poważnych (podobno) incydentów. Jako pierwszy rysuje się szturm narodowców na budynek dawnej przychodni dla gruźlików. Obecnie jest to zwykła rudera, a w zasadzie squat, czyli dom zamieszkane przez pewne grupy ludzi bez zgodny właściciela. Cóż, warto może zadać sobie pytanie, jakież to grupy zamieszkują owo miejsce? Sama Gazeta Wyborcza (doskonale wszystkim znany czołowy symbol zdrady) przyznała, że tenże squat zamieszkuje od 2012 roku ,,anarchizująca i lewicowa młodzież”. Zaraz jednak GW zaczyna wychwalanie pod niebiosa tegoż szczytu intelektualnego młodzieży polskiej, którzy mieli niby budynek odremontować i zorganizować tam różnego rodzaju koncerty. Podobno początkowo wysłano tam policję, by oczyściła teren, ale nasi niezmordowani ,,strażnicy Teksasu” zmienili zdanie, słysząc od ,,anarchizującej i lewicowej młodzieży”, że ,,prawo do mieszkania jest ponad prawem własności”. Przekonywujący argument. Proszę go, Szanowni Państwo, zapamiętać, bo kiedy przyjdzie do was naćpany pijak i stwierdzi, iż ma prawo u was zamieszkań, to nie próbujcie wzywać policji – należy spakować manatki i się wynieść i bynajmniej nie wierzyć w to, że w Polsce własność zostanie uszanowana.
Tymczasem polskie media nie mają wątpliwości – to narodowcy atakowali, to narodowcy spalili samochody. Jednakże druga strona (mieszkańcy owego squatu) podobno odpowiadała na szturm obrzuceniem tłumu maszerujących butelkami i kamieniami. Wiadomo, żadne media nie zaryzykują stwierdzenia, iż bitwę rozpoczęła ,,anarchizująca i lewicowa młodzież”. Co to to nie! Rozkazy są inne. To narodowcy są wysłannikami Mordoru i oni zawsze są winni – przynajmniej do czasu poznania faktów. Potem można wyciszyć okrzyki oburzenia... chyba, że okaże się, iż faktycznie narodowcy spowodowali zamieszki. Wykluczyć tego nie można, jednak byłoby to w zasadzie dobrym posunięciem – przeciwwaga dla mediów głównego koryta.
Drugim osławionym miejscem został plac, na którym postawiono ogromną tęczę – powszechnie znany symbol sodomii i zboczenia. Tutaj krytyka nie przechodzi mi niestety przez palce. Zresztą nie tylko mi – w internecie pobrzmiewa mnóstwo głosów twierdzących coś w rodzaju ,,to należało zrobić”. I owszem. Zboczeńcy powinni poznać polską odpowiedź na swój kulturkampf już dawno, aby nie dochodziło do podobnych zadym, jak ta na ostatnim wykładzie dra Paula Camerona w Warszawie, gdzie zdemolowano katolickie publikacje i pobito młodą kobietę. Przypomnę tylko, że wrocławski protest narodowców przeciwko zdrajcy Baumanowi odbył się bez pobić i demolki, mimo to zrobił w mediach głównego koryta większą furorę niż warszawskie wyczyny pedalstwa.
Trzecim punktem zapalnym stała się ambasada rosyjska. Narodowcy podpalili ,,przedpole” budynku i nie zrobili nic więcej. Zatem jedyne, co zdołali tu zamanifestować, to swoją bezradność, z której po cichu Rosjanie mogą się tylko i wyłącznie śmiać. Gdyby mimo wszystko zdołali wtargnąć na teren ambasady sprawy mogłyby potoczyć się mniej przyjemnie dla całego naszego państwa. Za takie ekscesy nikt o zdrowych zmysłach nie powinien się zabierać, jeśli nie ma za sobą czołgów, samolotów, haubic, ludzi oraz pieniędzy.
I przychodzimy tu niejako automatycznie do drugiej płaszczyzny zamieszek – międzynarodowej. To właśnie podpalenie budki przy wspomnianej ambasadzie doprowadziło Donka Tuska niemal do płaczu: nagle odważny premier (który to zapowiadał użycie przeciwko narodowcom wszelkich środków przemocy) przeprasza wszystkich wszem i wobec, zaś siebie już pewnie widzi na kolanach przed Putinem. Dzień po zamieszkach rosyjska Duma skarciła publicznie polskie władze, o czym dzienniki i portale internetowe wszem i wobec poinformowały. Teraz pozostaje Tuskowi bić pokłony w stronę Wschodu, a jeśli przyjdzie taka konieczność, to należy nawet cmoknąć Władimira Putina prosto w tyłek, zrzekając się przy okazji prawa do posiadania wraku smoleńskiego.
Pozostała nam jeszcze trzecia płaszczyzna: policyjna. Media zapowiadały wprost, że jednostek policji na tegorocznym Marszu Niepodległości będzie więcej (mimo że i tak ilość ludzi i sprzętu dotychczas biła niemal wszystkie rekordy). W każdym razie służby porządkowe zachowały się jak zwykle – nie zrobiły nic. Ach, jakże my to dobrze znamy: panowie policjanci obserwują świat zza pancernych szyb samochodów, którymi ruszają tylko wówczas, gdy trzeba wyjeździć przydziały paliwa. Akcja na Marszu Niepodległości to szczyt niekompetencji, choć przecież powszechnie wiadomo o patologicznych elementach Ruchu Narodowego. Ale wiemy teraz z doświadczenia, że o ile nie stanowi dla policji przeszkody otwieranie ognia do kobiet, dzieci oraz starszych pań z różańcami (tak było w ubiegłym roku, jak i wczoraj), o tyle walka z zamaskowanymi, uzbrojonymi bandytami wychodzi poza ich kompetencje.
Popis czystego idiotyzmu dali później również policjanci, wymuszając na władzach warszawy rozwiązanie marszu. Organizatorzy nie zastosowali się do nakazów... i dzięki Bogu! Proszę sobie wyobrazić: mamy wielki Marsz Niepodległości i wokół niego kilka zamaskowanych grupek czyniących rozróby, z którymi policja nie daje sobie rady. A tu nagle ogromny tłum z głównego pochodu zaczyna się rozpraszać, ładując się prosto na podpalające miasto grupki. Policyjnie geniusze! Dzięki wam nie mam żadnych wątpliwości, dlaczego od kilkuset lat Polska nie wygrała żadnej wojny.

Zakończmy na tym. Faktów na temat zamieszek oczywiście brak, ale dosyć mam tych pseudo-dziennikarskich obrazów, które serwowano nam przez całe dzień 11 listopada łajdackie albo niekompetentne do granic możliwości media. Tutaj stworzyłem własny obraz i myślę, że jest o niebo bardziej prawdopodobny. Amen. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz