Felietony i komentarze

niedziela, 1 grudnia 2013

Ukraińska niedziela


Od przeszło tygodnia Ukrainą targają protesty, a wszystko za sprawą decyzji prezydenta Wiktora Janukowicza, który zaprzestał przygotowań, mających na celu wprowadzenie w niedalekiej przyszłości państwa naddnieprzańskiego do Unii Europejskiej. Powszechnie zaś wiadomo, że jeżeli nie Europa, to Rosja – i tu nie pierwszy już raz we współczesnej historii świat (a szczególnie państwa centralne naszego kontynentu) dostrzegamy brak takiego bytu politycznego, jakim była Rzeczpospolita Obojga Narodów. Porzućmy jednak rozważania o dziejach sprzed czterystu lat, bo brak republiki polsko-litewskiej (w której skład obecnie wchodziłaby jeszcze Łotwa, Białoruś, Ukraina, Słowacja, Czechy, Mołdawia i przynajmniej część Węgier) jest faktem. W takiej zatem pozycji należy rozważać sytuację Ukrainy.
Niczym nowym nie są także totalistyczne zapędy Federacji Rosyjskiej, odciskające się zapewne silnie także w sytuacji politycznej państwa polskiego, jednak nie tak bezpośrednio, jak ma się to na Ukrainie (oni to przecież są we Wspólnocie Niepodległych Państw, czyli swego rodzaju ,,unii azjatyckiej” pod kierownictwem Rosji). Wszystko zaś wskazuje na to, że naród kraju znad Dniepru powiedział ostatecznie ,,dość!” rosyjskiej supremacji, bowiem po decyzji prezydenta Janukowicza, jaka zapadłą w Wilnie obywatele wylegli na ulice.
Obecnie polskie (i nie tylko) media tematem dnia uczynili to, co dzieje się właśnie za naszą wschodnią granicą, więc otrzymujemy pospołu mnóstwo różnych informacji. Na podstawie ich tonu można wyciągnąć wniosek, że oto cała Ukraina płonie i brak w niej zakątków, gdzie protestujący nie ścieraliby się z służbami porządkowymi. Błąd! Faktycznie wieści, jakie ogłasza większość portali informacyjnych napływają niemal wyłącznie z Kijowa. To tam Centralny Aparat Przemocy (policja) rozpędziło w krwawy, brutalny sposób manifestację zwolenników zjednoczenia z Unią Europejską. Także tam doszło do gwałtownej kontry demonstrantów, prowadzonych przez szefów opozycyjnej partii ,,Swoboda”, w wyniku której zajęto kilka budynków administracji państwowej i próbowano nawet szturmem wedrzeć się do siedzimy prezydenta. Janukowicz zarzeka się, iż to nie on wydał polecenie rozpędzenia tłumu z EuroMajdanu, lecz wręcz takie działanie potępia, zaś opozycja prowadząca demonstracje określa tych, którzy napadli na siedzibę prezydenta mianem ,,rządowych prowokatorów”. Co ciekawe polskie media wydają się przychylać do opinii o sprowokowaniu zamieszek, choć jeszcze kilka tygodni temu kpiono powszechnie z idei, że podobne prowokacje polski rząd może urządzać na Marszu Niepodległości.
Faktem jest, że nie dowiemy się na chwilę obecną, co tak naprawdę dzieje się na Ukrainie. Warto sobie jednak uzmysłowić, że to wcale nie cały naród podrywa się do buntu, a hasła o kolejnej rewolucji – głoszone przez wspomnianą partię opozycyjną – mogą okazać się nic niewarte. Wniosek jest prosty – skoro milion manifestujących Francuzów nie zdołało wymusić na rządzie (oczywiście demokratycznym, bo zachodnim) zniesienia parszywej ustawy o związkach partnerskich, to tym bardziej niewiele znaczy 500 000 Ukraińców. Oczywiście liczba ich systematycznie się zwiększa, jednakże jak do tej pory nie doszło do podobnych zamieszek na terenie Lwowa, Odessy czy Charkowa. Z jakiegoś powodu podobne bunty wybuchły tylko w stolicy... i to z ,,niespodziewanym” wysunięciem się na czoło nacjonalistycznej partii ,,Swoboda”.
Zauważmy jeszcze jeden ciekawy ,,zbieg okoliczności”: polskie władze zgodnie poparły demonstrujących Ukraińców, a zatem i tych, którzy protestom przewodzą. Ba! W tej kwestii mamy historyczny przełom, bowiem Tusk i Kaczyńscy są zgodni – obaj głoszą, że Ukrainie trzeba pomóc wejść do UE, obaj głoszą poparcie dla protestującego ,,narodu”, a sam premier na Twitterze podziękował nawet prezesowi PiS-u za to, że wybrał się z delegacją za wschodnią granicę. A teraz przypomnijmy sobie wydarzenie sprzed kilku miesięcy – atak na prezydenta Komorowskiego jajkiem gdzieś pośród ukraińskiego tłumu. Kim był napastnik; nie wiemy – ,,Borowiki” nie zdołali ani ochronić zwierzchnika państwa przed uderzeniem jajkiem, ani pochwycić napastnika. Ale – cytując Michalkiewicza – skoro jesteśmy skazani na domysły, to się domyślajmy. Należy w takiej sytuacji zadać sobie pytanie: kto w ukraińskiej opinii publicznej w sposób najbardziej napastliwy odnosił się do polskiej wizyty na Wołyniu? Przedstawiciele nacjonalistycznej partii ,,Swoboda” - tej samej, która obecnie prowadzi z zapałem demonstracje antyrządowe! Tą samą partię popiera zatem cały establishment polski z Donkiem Tuskiem na czele! Zauważmy jeszcze, że partia ta ma w programie m.in. powszechnie uznanie za bohaterów bojowników z UPA – organizacji, która dopuściła się rzezi wołyńskiej. Ot wychodzi głupota z naszych politykierów i ujawnia się kolejny argument, że czy PiS, czy PO na jedno wychodzi.
Przypomnę jeszcze na zakończenie cel, jaki przyświeca protestującym – natychmiastowa dymisja prezydenta Janukowicza oraz równie natychmiastowe wybory. Mamy tu do czynienia z finiszem czysto politycznym, nie związanym bynajmniej zanadto z integracją europejską. I tu ponownie prześwieca gdzieś opozycyjna ,,Swoboda”, która na protestach i zadymach wydaje się wychodzić najlepiej.

PS
Z powodów technicznych nie pojawił się przy poprzednim wpisie zapowiadany film. Usterka ta wkrótce zostanie naprawiona, co oczywiście zakomunikuję. 


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz