Skrót NSN niewiele zapewne mówi
większości obywateli Rzeczpospolitej Polskiej i w zasadzie nie
powinno to dziwić, ponieważ jego rozwinięcie – North Sea Network
– dotyczy Morza Północnego, a do niego nam dość daleko.
Oczywiście, należy na sprawę spojrzeń również ze strony naszego
politycznego suwerena – Unii Europejskiej. Tutaj zaczynają się
pytania i wątpliwości.
North Sea Network to projekt
współpracy energetycznej pomiędzy Wielką Brytania i Norwegią,
wyceniony na ok. 1.5-2 mln euro, który miałby być gotowy na rok
2020. Polegałby on na przeciągnięciu pod wodami Morza Północnego
,,kabli” energetycznych, a przez to połączenie zaplecza
energetycznego Norwegii (opartego na elektrowniach wodnych) z
zapleczem energetycznym Wielkiej Brytanii (opartego na elektrowniach
wiatrowych). Ta sieć przesyłowa byłaby najdłuższą jak do tej
pory tego rodzaju instalacją. Warto jeszcze zaznaczyć, że
Brytyjczycy mają podobne połączenia z Francją, Holandią i
Irlandią. Ciekawą rzeczą jest, że Norwegowie planują stworzenie
linii przesyłowej z Niemcami, zaś ich nowi współpracownicy z Wysp
zwracają swoje oczy prędzej ku Danii, Belgii czy Islandii. Sprawa
nie wzbudziła pośród europejskich państw większego
zainteresowania, choć w połączeniu z innym drobnym (z pozoru)
szczegółem odkrywa zupełnie nowe oblicze.
Niemalże od początku istnienia
,,nowej” Unie Europejskiej, a więc od powstania państwa pod tą
właśnie nazwą w chwili podpisania przez państwa członkowskie
traktatu lizbońskiego (27 grudnia 2007), powstawały tarcia między
Wspólnotą a Wielką Brytanią. Obecnie – jak twierdzi sama
Komisja Europejska – eurosceptycyzm rośnie znacznie w państwach
całej Europy, więc zatem także na Wyspach Brytyjskich. Nie
powinien w takim wypadku dziwić fakt, że w najnowszych sondażach
aż 51 % Brytyjczyków jest za opuszczeniem tonącego okrętu pod
nazwą Unia. Do tego przed kilkoma dniami brytyjski premier, David
Cameron, postawił przed władzami UE warunek, iż Wspólnota powoła
dwa budżety na następne 7 lat – jeden dla strefy euro, a drugi
dla wszystkich pozostałych państw. Partia konserwatywna
zdecydowanie poparła działania podjęte przez premiera, a w
szczególności obietnice rozpisania referendum w sprawie wystąpienia
z Unii. Podobne zdanie mają między innymi brytyjski minister obrony
Philip Hammond oraz minister edukacji Michael Gove.
W internecie zaś powtarzają
się dwie sprzeczne opinie – z jednej strony widmo upadku
Wspólnoty, z drugiej zaś twierdzenie o braku jakichkolwiek zmian w
przypadku dalszego kroczenia przez Wielką Brytanię drogą
eurosceptycyzmu (którą notabene aktywnie popierała zmarła
niedawno Margaret Thatcher). Odpowiedź na zarzut drugi omówiłem
już powyżej – zabrakło tylko wniosku. Jaki on jest? Skoro
Brytyjczycy nawiązują ściślejsze kontakty z Norwegami, próbując
przy tym ustabilizować własny przemysł energetyczny na wypadek
gdyby dostali embargo od Unii po ewentualnym z niej wystąpieniu,
świadczy to o tym, że nie zamierzają oni rezygnować z aktywnej
polityki w Europie. Ściślejszy związek z Norwegią oraz innymi
państwami członkowskimi, które mogłyby pójść w ślady
Wyspiarskich sąsiadów, stwarzałoby niebezpieczną opozycją dla
obecnej Wspólnoty.
Eurosceptycyzm – jak wspominał
raport Komisji – rozrasta się nie także na kontynencie. Idealnym
przykładem są Węgry, gdzie Victor Orban, przewodniczący rządzącej
partii Fidesz i premier państwa węgierskiego, wprowadził
konstytucyjne zmiany, które wywołały ostry sprzeciw w Brukseli –
głoszono z tego powodu nawet idee powołania tzw. Komisji
Kopenhaskiej, mającej monitorować demokrację w państwach
członkowskich. Oczywiście, monitorować nie dla zabawy i trwonienia
kolejnych milionów euro (zebranych z naszej pracy) nie dla samego
trwonienia, ale w bardzo konkretnym celu – obszerniejszej kontroli
nad państwami członkowskimi. Co ciekawe demokracji zamierza nas
uczyć państwo, które z demokracją niewiele ma wspólnego, bo
rządzi nim oligarchiczna Komisja.
W każdym bądź razie, Szanowni
Państwo, nadzieja tym razem przychodzi z Wysp Brytyjskich. I
trzymajmy się tego, bo ich decyzja może wpłynąć również i na
Rzeczpospolitą Polską.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz