Felietony i komentarze

sobota, 11 maja 2013

Sprzedajmy... jeśli nam pozwolą


Wyobraźcie sobie, Szanowni Państwo, że pewne dnia przychodzi do Was informacja, iż zmarł ktoś z wami dalece spokrewniony, kto zostawił po sobie sporych rozmiarów kamienicę i postanowił przypisać ją w spadku właśnie Wam. Cóż zrobić z taką kamienicą, skoro własny dom się już posiada, a budynek, który właśnie dostaliście Państwo w spadku stoi w mieście na drugim krańcu Rzeczpospolitej? Ano pozostaje jedno – sprzedać. Powoli, Proszę Państwa, powoli! Wyobraźmy sobie teraz, że aby sprzedać swoją własność musicie napisać wniosek do Donalda Tuska albo kogoś z jego rządzącej bandy z pytaniem o pozwolenie. Czy byłaby to przesada, granica, której przekroczenie oznaczałoby zwyczajne Państwa zniewolenie? Zapewne tak. Odebranie człowiekowi prawa rozporządzania swoją własnością (legalnie – dodajmy) to zamach właśnie na jego wolność.
Teraz sięgnijmy krok dalej i znów wyobraźmy sobie, że tym razem to państwo ma jakąś własność – dajmy na to fabrykę porcelany – którą zamierza sprzedać, czyli po prostu sprywatyzować. Jednakże tym razem, wyobraźmy sobie, jakąś nową siłę, do której to państwo Polskie musi wysłać wniosek z pytaniem i prośbą o możliwość wyprzedaży własnego dobra. Czy wówczas możemy mówić o wolnym państwie? Czy gdyby teraz rząd polskim będzie chciał sprywatyzować swoją fabrykę porcelany i musiał pytać o pozwolenie Unię Europejską bylibyśmy ciągle suwerennym państwem? Czy nie byłaby to przypadkiem granica, za którą byłaby nasza wolność – oddana rządcom z Brukseli? Zapewne niektórzy z Państwa przyznają mi rację, że byłaby to właśnie granica suwerennego władztwa w państwie polskim.
Przejdźmy zatem teraz do faktów. Tak oto wczoraj, dnia 11 maja, w Radiowej Jedynce podano informację, iż Rzeczpospolita Polska ma zamiar sprywatyzować LOT. Pomijając sprawę czy dobrze to, czy źle, muszę zaznaczyć ostatnie zdanie, które na ten temat padło. Mówiło ono, że rząd polski wysłał już w tej sprawie wniosek do Komisji Europejskiej. Że co? - zapytałem sam siebie. Jaki znowu wniosek? Po co wniosek w zupełnie prywatnej, wewnętrznej sprawie Rzeczpospolitej Polskiej?! Sprawa jest oczywista – wg rozporządzenia Parlamentu Europejskiego i Rady z dnia 24 września 2008 roku ,,państwa członkowskie UE lub obywatele tych państw, powinni posiadać ponad 50 procent udziałów w przedsiębiorstwie oraz skutecznie je kontrolować – bezpośrednio lub pośrednio poprzez jedno lub więcej przedsiębiorstw pośredniczących, z wyjątkiem przypadków zgodnych z postanowieniami umowy z państwem trzecim, których Wspólnota jest stroną”. Cóż, powiedzieć by można, że Unia Europejska zwyczajnie broni naszej własności, by ta nie wpadła w obce ręce. Ale zastanówmy się, czy przypadkiem o to dbać nie możemy sami? Owszem, patrząc neutralnie, bez emocji, nie ma większego znaczenia, czy my się tym zajmiemy, czy ,,tamci”.
Oczywiście, Szanowni Państwo, jeśli jednak nam odbiera się możliwość rozporządzania naszą własnością, to czy jest ktoś jeszcze na tyle ,,odważny”, by mówić o polskiej suwerenności? Tak, są tacy ,,odważni”. Odważni, ale głupi. Ale poczekajmy jeszcze trochę – niech kiedyś dostaną w spadku kamienicę, której nie będą mogli sprzedać bez pozwolenia swojego lennika. Ale czy tego już nie było? Przecież nam zdaje się, że feudalizm upadł dawno temu...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz