Felietony i komentarze

środa, 7 sierpnia 2013

Imperium Ostatecznego Upadku


Wiemy doskonale z historii, jak rzecz ma się z imperiami: mimo że osiągają potęgę i wielkość ich wodzowie zwykle systematycznie próbują poszerzać ich granice – czy to z idei, czy też ze zwyczajnego niepohamowanego pragnienia władzy trudno powiedzieć. Zresztą możliwe, iż nie ma to większego znaczenia, ponieważ samo rozrastanie się państwa i tak jest faktem. Skoro dzieje wprost przesiąknięte są tego rodzaju procesami, to nie możemy nagle mówić o ich nieaktualności, czemu przecież przeciwstawia się codzienność, bowiem Unia Europejska, Stany Zjednoczone i Rosja ciągle próbują przestawiać słupki graniczne – czasami w przenośni, czasami dosłownie. Drugi przypadek miał ostatnimi czasy miejsce w Gruzji z ręki wojsk rosyjskich, jednak ten niezbyt przyjemny precedens był przez media skutecznie przemilczany.
Z kolei Stany Zjednoczone działają w mniej rzucający się w oczy sposób. Od przykładów aż się roi. Wszelkie ,,wojny o wyzwolenie” miały na celu – co chyba jest oczywiste – jedynie poszerzenie strefy wpływów. Takie spojrzenie od razu ujawnia odpowiedź, dlaczego jak do tej pory Amerykanie nie podbili Korei Północnej. Jasne przecież jest, że nie boją się oni ataku nuklearnego ze strony Koreańczyków, bo ci do dziś nie zdobyli wystarczająco silnych rakiet, który mogłyby przenieść głowice przez ocean. Najzwyczajniej w świecie brakuje w Północnej Korei złóż ropy czy innych pożytecznych surowców, w które obfitują kraje arabskie. Dlatego też amerykańska ,,pomoc” trafia właśnie tam.
Pozostało nam do analizy jeszcze jedno państwo – Unia Europejska. Tutaj rzecz ma się zgoła inaczej, bo o ile USA i Rosja prowadzą swoją politykę z pozycji siły (czyli w zasadzie najskuteczniej, jak jest to możliwe), to ,,europejczycy” bombardują swoich przyszłych podwładnych polityką miłości. Działanie w sposób sekciarski okazało się niezwykle skuteczne po drugiej wojnie światowej, gdy ludzie potrzebowali wreszcie spokoju, jednakże wszystko wskazuje na to, iż na dłuższą metę trzeba będzie wolnych obywateli nieco bardziej przycisnąć. W każdym razie natenczas działania Unii okazują się, jak wiemy, skuteczne – poszerzanie granic trwa. Około dwa tygodnie temu włączono do Wspólnoty Chorwację, a spekulacje ciągle jeszcze trwają wokół Ukrainy, Mołdawii, Armenii, Gruzji czy Turcji. O ile ostatnie z wymienionych państw uchodzi za kraj rozwinięty, o tyle cztery pozostałe zupełnie nie. Oni mają stanowić łup w rodzaju Grecji – przekształconej przez niemiecko-francuską politykę w narkomana absolutnie uzależnionego od zastrzyków finansowych z Zachodu. Oczywiście owe zastrzyki sytuacji nie zmienią, lecz przedłużą tylko ostateczny upadek. Warto przypomnieć sobie słowa greckiego rządu sprzed roku, kiedy to płynęły z Aten zaświadczenia, iż żadna wyspa nie zostanie sprzedana. A oto już od jakiegoś czasu trwa właśnie taka wyprzedaż, z której korzystają... Arabowie! Szejk Kataru Hamad as-Sani wykupił niewielki archipelag wokół Oksii za zaledwie 8,5 mln euro. To zaś dopiero początek.
Dewastacja państw i społeczeństw odbywa się w ramach UE na wielu płaszczyznach – od finansowej zaczynając, a na moralnej skończywszy. Wszystkie zaś łączą się między sobą. Legalizacja związków sodomitów ma nie tylko rozbić instytucję rodziny (największą siłę narodu), ale również obarcza państwo dodatkowymi kosztami: zarówno poprzez składki do UE (z których różne organizacje zboczeńców są finansowane), jak i przez konsekwencje legalizacji związków partnerskich oraz adopcję przez nie dzieci (w postaci ulg podatkowych). Kółko działa w obie strony, a legalna pedofilia zaczyna się opłacać.
O ile na zachodzie Europy prądy te zdobyły taką popularność, że francuski rząd posuwa się do totalitarnych praktyk, aby ideologię przemienić w czyn, o tyle Wschód trzyma się mocno. Tak oto we wspomnianej wyżej Gruzji doszło do rozpędzenia na cztery wiatry parady równości. Co najbardziej zaskakujące akcją kierowali... prawosławni mnisi! Po udanej ofensywie w mediach pojawiły się oświadczenia, że jeśli wejście do UE miałby zniszczyć moralnie Gruzję sami Gruzini wolą do tejże Unii nie wchodzić. Z kolei Wspólnota, będąc państwem politycznie i militarnie (a powoli również gospodarczo) słabym nie zamierza wciskać pieniędzy, których przecież brakuje, w otwarcie różnego rodzaju organizacji na rzecz tolerowania zboczeń na kaukaskiego państewka.
Co ciekawe idea powrotu do chrześcijańskich zasad moralnych zabrzmiała również i w Rosji. Nie tylko społeczeństwo otwarcie manifestowało swoją niechęć do sodomitów, przerywając paradę równości, ale sam prezydent Putin zakazał w ogóle wspominania dzieciom w szkołach o czymś takim jak homoseksualizm. Oczywiście od strony Unii Europejskiej podniosły się głosy sprzeciwu i okrzyki o łamaniu prawa człowieka, jednak każdy logicznie myślący człowiek wie doskonale, że praw żadnych ludzi nikt w tym wypadku nie złamał. Pociesza fakt pojawiających się idei przywracania zasad moralnych do życia publicznego, mimo że nie może być tu mowy o pełnej radości. Moralność bowiem dodaje społeczeństwu nietypowej siły (o czym oficjalnie dawno już zapomniano), a łatwo sobie wyobrazić, do czego mogłoby dojść, jeśli Rosja odzyska dawną potęgę... i zabraknie Rzeczypospolitej, która mogłaby ją zahamować. 
Nie ulega wątpliwości - dodam na koniec - że Rzeczpospolita pogrąża się z każdą chwilą w coraz koszmarniejszej degradacji. Nie istnieje już od dawna coś takiego, jak polska polityka zagraniczna, co oznacza, że Donald Tusk oddał z własnej woli państwo pod rozkazy... właśnie, czyje? Brukseli, Berlina, Moskwy? Tego najprawdopodobniej nigdy się nie dowiemy. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz