Felietony i komentarze

piątek, 11 kwietnia 2014



Przepraszam wszystkich Czytelników za tak długie zwlekanie, ale wreszcie trzeba to napisać. Otóż ,,Suwerenni" zostali wzięć pod gruntowny (no może nie tak dosadnie...) remont. Kiedy tylko zostanie on zakończony będą pojawiać się kolejne treści (choć w nieco zmienionej formie, ale szczegółów zdradzać nie chcę.

Tymczasem zapraszam na mojego drugiego bloga, który działa regularnie: http://ignis-bws.blogspot.com

Poświęcony jest tematyce historycznej. W kolejnych postach zwykle będą opisywane wybitne postacie kultury rycerskiej, ale i nie tylko (ostatni post odnosi się do współczesnych rycerzy, a dokładniej mówiąc do bractw rycerskich).

Zaprasza i proszę o cierpliwość!

Pozdrawiam,
Autor

czwartek, 20 lutego 2014

Jarek i Donek znowu zgodni


Nie sposób znów nie zacząć od Ukrainy, choć w zasadzie niewiele się zmieniło przez te kilka tygodni. W poprzednich wpisach twierdziłem wprost, że już mamy wojnę domową i oczywiście wojna te nie ucichła, ale rozgorzała jeszcze silniej. Pisałem ponadto, że nie wiadomo, kto na Ukrainie właściwie rządzi (wszyscy oświeceni stwierdzają bez namysłu, że oligarchowie, bo przecież każdy tak mówi, mimo że możliwości jest znacznie więcej). Pomijając oczywiście fakt, kto kieruje poczynaniami na Majdanie (chociaż możliwe, że obecnie nikt tym już kierować nie zdoła). 
Tak czy inaczej tłum protestujących wypędził władzę z Kijowa, bowiem na dzisiaj (20.02) przypada dzień jej ewakuacji. ,,Berkut” także cofa się pod ostrzałem karabinu wyborowego, a tłum na powrót przejmuje Majdan. Z Brukseli sypią się pogróżki, że to Moskwa jest wszystkiemu winna, zaś z Moskwy padają identyczne kontry pod adresem Unii Europejskiej i Zachodu.
Nasz premier-geniusz ostro opowiada się za sankcjami. Tymczasem kurs Hrywny leci dramatycznie na łeb na szyje, banki zamykają ukraińskie oddziały, a euro-idioci pragną w swej szczerości dodać jeszcze sankcje, które odczują najbardziej uczestnicy protestów, czyli ludzie bez szczególnie dużego majątku. Zresztą czemu Zachód miałby protestować, skoro zwyciężyła demokracja? W końcu motłoch rządzi już w zasadzie oficjalnie – władza opuszcza zabudowania rządowe, to i tłum powinien je zająć. Demokracja została ustanowiona... a że pojawiło się przy tym dziesiątki ofiar śmiertelnych? Przecież to było do przewidzenia, bowiem nie pierwszy raz na kontynencie europejskim wybucha rewolucja – przed laty we Francji i Rosji było identycznie.
Co robi w tej sprawie polski rząd? Ano to co zwykle – gada. Dodajmy, że rząd i opozycji po raz kolejny w sprawie Ukrainy zapominają o dawnych sporach. Po raz kolejny wypada stwierdzić, iż nic to dziwnego, ponieważ de facto program PO i PiS-u niczym nie różni się zarówno w sprawach gospodarczych, jak i polityki zagranicznej (opierających się na gloryfikacji Zachodu oraz bezwzględnego posłuszeństwa wszelkim euro-idiotom). Tymczasem przechodzi nam koło nosa niepowtarzalna szansa powtórnego odzyskania Lwowa i ,,lewobrzeżnej Ukrainy”, która od dawien dawna była nam przynależna. Oczywiście przy takim państwie, jakie dziś posiadamy, niemożliwy jest w ogóle protest przeciwko przekręcaniu pieniędzy na tzw. globalnym ociepleniu, więc cóż tu mówić o jakimkolwiek rozszerzaniu polskich granic? Poza tym brak ku temu społecznego poparcia (a mamy przecież demokrację), bowiem większość oświeconych obywateli wzbrania się przed rozszerzaniem wojny i powiększaniem cierpienia ludzi.
Cóż, tak głupich argumentów ciężko czasami słuchać – jak owi miłośnicy pokoju teraz mają zamiar pomóc cierpiącym ludziom na Ukrainie? Gadaniem, a jakże! Nic nie można przecież zrobić (poza sankcjami, które są pomysłem wręcz skandalicznym) wobec zamieszek w obcym państwie – ingerencja grozi... ingerencjami właśnie, ale sił, których pierwsi ingerujący wcale sobie tam nie życzą. Mówiąc krótko: nic nie da się zrobić dla Ukrainy, póki jako całość jest po prostu Ukrainą. Widzimy to zresztą jak na talerzu, przyglądając się działaniom nieudolnej (jak zwykle) dyplomacji UE. Rosja zresztą też nie odnosi szczególnych sukcesów na tym polu.
Z kolei na Rumunii oficjalnie toczy się rozmowy w sprawie odzyskania ziem dawniej należnym państwu rumuńskiemu. Przede wszystkim mówi się tu o Mołdawii, która jest zasadniczo bytem odrębnym od Ukrainy, ale dyskusje (tak samo toczone w prasie, jak i w parlamencie) nad aneksją części terenów samej Ukrainy wciąż są żywe. W odpowiedzi na te plany Bułgaria wystosowała ostry sprzeciw, obstając przy obecnym status quo. Na Krymie zaś Kozacy wzywają Putina z prośbą o interwencję, na co zdecydowanie nie zgadzają się tamtejsi Tatarzy. Kłopotów z ewentualnym podziałem Ukrainy może być bardzo wiele, jednak trudno powiedzieć, jak rozwinie się sytuacja. Mimo to rozsądne państwa powinny budować alternatywne koalicje z innymi państwami w przypadku wystąpienia jakiś niespodziewanych okoliczności i mieć plan reakcji na nie. Niestety wiemy doskonale, że Polska do państw rozsądnych bynajmniej nie należy...



Na koniec przenieśmy się na Zachód, a właściwie na sam kraniec Europy – do Gibraltaru. Ostatnio miało tam miejsce niepokojące wydarzenie, bowiem hiszpański okręt wpłynął na terytorium morskie Wielkiej Brytanii. Wyspiarze wysłali przeciwko niemu patrolowiec, który zakomunikował Hiszpanom, że znajdują się na brytyjskim terytorium morskim, które mają natychmiast opuścić. W odpowiedzi otrzymali Brytyjczycy komunikat, iż... to oni znajdują się na wodach hiszpańskich! Mimo zajęcia takiego stanowiska Hiszpanie odpłynęli. Parlament brytyjski zamierza wyjaśnić tę sprawę jak najszybciej. Widocznie ostatnie niepokojące incydenty z tego regionu (o których również pisałem w poprzednich postach) wcale nie zostały ucięte. Konflikt dalej trwa. 

środa, 12 lutego 2014

Na pomoc murzynom


EuroGend Force i West European Union (Unia Zachodnioeuropejska) – oto dwie organizacje wojskowe, będące w posiadaniu Unii Europejskiej i jednocześnie finansowane ze składek państw członkowskich (w tym także Polski). Nic to dziwnego, że eurokołchoz funduje kolejne przedsięwzięcia wymierzone w pierwszej kolejności w swoich przeciwników. EuroGend Force już znamy – szczególnie z ostatnich operacji, mających miejsce w Grecji. Owe unijne, paramilitarne bojówki zajmowały się pałowaniem Greków niezadowolonych z polityki ich państwa, sprowadzającej się do posłusznego klękania przed Niemcami (głównymi dostarczycielami kolejnych pożyczek, które – jak informują raporty Komisji Europejskiej – staczają Grecję w coraz większą katastrofę finansową).
Tej obecności EuroGend Force oficjalnie nie odnotowano, ale pojawiły się zdjęcia podobnej działalności we Włoszech. Na oficjalnej stronie organizacji oczywiście o działaniach bojowych nie ma ani słowa – ot jacyś panowie w mundurach i kilka notek na temat powstania organizacji oraz jej pierwszych zadań. Gdzieś na górnym pasku można się doczytać informacji o misjach w Afganistanie albo na Haiti, jednak te europejskiej zadania zostały absolutnie przemilczane. Jasna sprawa, że nic w tym dziwnego, ale o kolejnym tajnym działaniu UE, prowadzącym do spacyfikowania antyunijnych nastrojów odnotować warto.
Drugą z organizacji jest Unia Zachodnioeuropejska. Różni się ona tym od omówionej powyżej, że jest czystą organizacją wojskową, a nie policyjną i – jak do tej pory – nie doczekała się prężnego rozwoju. Jednakże tym razem znów projekt się pobudził, a jego członkowie zadeklarowali misję (oczywiście pokojową) do Republiki Środkowoafrykańskiej. W planach jest wysłanie około 500-600 żołnierzy za całe 25.9 mln euro. Jak łatwo się domyślić na tym Unia działań nie zakończy (bowiem walka z nieuchwytnymi terrorystami do łatwych nie należy) i kolejne fundusze wkrótce zostaną wdrożone.

Poza tym wątpliwości budzi jeszcze jedna kwestia: skąd w ogóle pomysł na taką operację, skoro przecież Francuzi wysłali do Republiki Środkowoafrykańskiej własne wojska bez konieczności oznaczania ich jako ,,unijne”? Czyżby prezydent Holland doszedł do wniosku, że dodatkowe koszta przynajmniej częściowo uda się pokryć? Czy może to Niemcy próbują po raz kolejny uniknąć oficjalnego zaangażowania w jakąkolwiek wojnę i ukryć się za niebieską ścierką z dwunastoma gwiazdkami? Trudno powiedzieć. Możliwe, że operacja ta nijak się nie rozwinie i będzie tylko dodatkowym testem dla wspólnej armii Europy, której utworzenie pewne środowiska zawzięcie reklamują (w Polsce jest to oczywiście Janusz Palikot i zgraja pajaców jemu podobnych). Tutaj – jak i w wielu innych sprawach – czas pokaże. 

wtorek, 11 lutego 2014

Wojna bez czołgów


,,F**k the EU” - te oto niecenzuralny zbitek słów zatrząsł ostatnio całą Unią Europejską na tyle, by nawet Angela Merkel ,,była wściekła” (jak napisała Gazeta Wyborcza). Po raz drugi w przeciągu kilku miesięcy Stany Zjednoczone podpadły niedoszłej ,,cesarzowej Europy”. A wszystko to nie na żarty, bowiem słowa te padły w kontekście – bliższym lub dalszym – sprawy ukraińskiej, budzącej obecnie niemałe emocje i to nie tylko z powodu kilku ofiar śmiertelnych. Dodatkowej pikanterii całej sprawie dodaje fakt, że jeszcze niedawno rozbrzmiewały ostre słowa przeciwko Amerykanom z powodu podsłuchu, jaki służby wywiadowcze zza oceanu zamontowały w prywatnym telefonie komórkowym kanclerz Niemiec. Przy okazji wypłynął szereg innych spraw związanych z podsłuchami stosowanymi nie tylko do śledzenia obywateli państw europejskich, ale także samych Stanów Zjednoczonych.
Sprawa Snowdena śmierdziała jednak na kilometr i właściwie trudno było ocenić, które z danych podanych przez byłego wywiadowcę USA są rzeczywiście prawdziwe. Kiedy okazało się, że amerykańskiego dezertera Niemcy nie przygarną (choć to właśnie oni w głównej mierze skorzystali na akcji Snowdena) musiał on szukać innego obrońcy, więc część informacji mógł zwyczajnie zmyślić. W każdym razie część z nich musi mieć pokrycie w faktach, więc nie ulega wątpliwości, że tak czy inaczej zdrada Snowdena jest dla Stanów Zjednoczonych ciosem. Tymczasem ktoś po raz kolejny zadaje Amerykanom cios, ujawniając wideo ze słynnymi już chyba słowami ,,f**k the EU”, wypowiedzianymi przez Victorię Nuland – sekretarz stanu w amerykańskim MSZ, odpowiedzialną za kontakty z UE. I po raz wtóry oburzać się musi niedoszła ,,cesarzowa Europy”, bowiem kolejna akcja USA uderza po raz kolejny w nią.
I tutaj zahaczamy o sedno: czy to nie dziwne, że w przeciągu tak krótkiego odstępu czasu ktoś ujawnia informacje tak dobitnie dyskredytujące politykę Stanów Zjednoczonych w oczach całej UE (a w zasadzie w oczach samej Merkel, co równa się jednocześnie wspomnianej ,,całej UE”)? Owszem, można powiedzieć, że Rosja (bez wątpienia główny podejrzany sprawca tych incydentów) bez wytchnienia próbuje manipulować informacjami i wydzierać Amerykanom te naprawdę wartościowe, zaś wpadka pani Nuland była tylko wpadką – zbiegiem okoliczności, który należało wykorzystać. Można tak założyć, nic nie stoi na przeszkodzie, jednak trudno na tym sprawę zakończyć i nie doszukiwać się drugiego dna... szczególnie, gdy Rosjanie zakupują dla służb wywiadowczych nie najnowszy sprzęt elektroniczny, lecz stare maszyny do pisania.
Amerykanie najwidoczniej niczego się nie nauczyli podczas licznych prób schwytania Osamy bin Ladena, który przecież przez wiele lat ukrywał się dzięki temu, że żył w ascezie pośród gór i nie używał ani telefonów komórkowych, ani mobilnego internetu, ani innych podobnych wynalazków. Podobne kroki zaczynają wykonywać właśnie Rosjanie. Najnowsze sukcesy wywiadu rosyjskiego (jakimi są Snowden i podsłuch rozmowy pani Nuland) ukazują wyraźną ich wyższość nad CIA, FBI i innymi służbami USA. Tak oto Rosjanie rozgrzebali solidną dziurę między Ameryką a Unią Europejską i nic nie wskazuje na to, by tę dziurę dało się w jakiś prosty sposób zasypać.
Jest jednak jeszcze jedna strona medalu: możliwe, że Snowden wcale nie był rosyjskim agentem (ba!, wydaje się to nawet bardzo prawdopodobne) i jest tylko efektem pewnego procesu, który dotknął Stany Zjednoczone. Rafał Brzeski – były dziennikarz, obecnie specjalista w sprawach wywiadu i wojny informacyjnej – wielokrotnie podkreślał w swoich wykładach, że zawsze jest pewna granica bezwzględności, której przekroczenie wywoła gwałtowną lawinę sprzeciwu. Granicę tę Stany Zjednoczone prawdopodobnie już przekroczyły – szczególnie mając w swoich granicach swego rodzaju ,,państwo w państwie” jakim jest CIA. Dochodzi do tego niesłychana arogancja i intelektualna zapaść elit, połączona ze ślepą wiarą w postęp i technikę (pani Nuland nie przewidziała oczywistej kwestii, jaką może być podsłuch w telefonie). Ta zabójcza mieszanka powoli degraduje Stany Zjednoczone z pozycji prawdziwego mocarstwa, mogącego odegrać realną rolę w polityce międzynarodowej. Oczywiście obecnie te słowa wciąż brzmią na wyrost, jednak proces ten bez wątpienia powoli się rozpoczyna. Przecież te ostatnie dwa wypadki wymierzone wyraźnie w relację USA-UE nie stanowią wyjątku – przed kilkoma tygodniami skazano wysoko postawionego oficera Marynarki Wojennej Stanów Zjednoczonych za przesyłanie informacji Rosjanom. Podobne akcje na pewno mają miejsce znacznie częściej, ale przeciętny obywatel nie ma o niczym zielonego pojęcia.
Tak czy inaczej gra toczy się dalej – zachodnia cywilizacja niegdyś słusznie zwana łacińską zaczyna ustępować Wschodowi: zarówno temu bliskiemu (świat arabski ożywia się coraz znaczniej i naciska z coraz większą siłą), jak i odległemu (Rosja rośnie w siłę, a wraz z nią Chiny, które zaczynają rzucać Amerykanom i światowi zachodniemu kolejne wyzwania). Co przyniesie przyszłość? To się dopiero okaże.


środa, 5 lutego 2014

Dekadencji ciąg dalszy, a Ukraina wciąż płonie


Nie minął tydzień odkąd w internecie pojawiła się informacja o raporcie Komisji Europejskiej w sprawie korupcji w całej UE, a już pojawiają się kolejne notki na temat dekadencji ,,wielkiego” Zachodu – oto Szkocja zalegalizowała tzw. ,,małżeństwa” homoseksualne. Ustawę poparła zdecydowana większość parlamentarna (105 głosów za i 15 przeciw). Nie wiemy oczywiście czy każdy z nich został kupiony, czy może zagrali panowie parlamentarzyści w charakterze pożytecznych idiotów. Jedno jest pewne – na nic się nie zda Szkocji niepodległość i oderwanie się od Wielkiej Brytanii, skoro polityka wszystkich państw wyspiarskich niczym się od siebie nie różni. W każdym razie bata kręcą na siebie wszyscy członkowie Zjednoczonego Królestwa – wiemy już przecież, jaką siłą cieszą się tam muzułmanie, a biorąc pod uwagę fakty demograficzne nie ulega wątpliwości, że Wielka Brytania wkrótce może utopić się w wojnie domowej na modłę ukraińską. Chyba że powtórzy się scenariusz duński i przybysze ze wschodu demokratycznie – bez choćby jednego wystrzału – zmienią państwo na kalifat.
My jednak nie możemy ulec budzącym się trendom przeciwko islamizacji, bowiem dla nas wstrząsy demograficzne, jakie mają miejsce we Francji, w Niemczech czy właśnie w Wielkiej Brytanii to wyłącznie korzyść. Kiedy trzy europejskie mocarstwa upadną (albo przynajmniej odpowiednio ku upadkowi się schylą) Europa Środkowa będzie miała realną szansę się podźwignąć spod jarzma zachodniego. Niestety (albo i stety) aby odrzucić ów strach przed islamizacją (która w Polsce de facto nie występuje) należy przede wszystkim odrzucić stereotyp ,,wielkiej zjednoczonej Europy” - mit, który wprawdzie był faktem 1000 lat temu, w dobie krucjat, ale dziś nie ma absolutnie żadnej racji bytu.
Zostawmy tę kwestię natenczas i przenieśmy się na Wschód. Ukraina, jak się okazało od ostatniego mojego wpisu na ten temat, wcale nie przestała płonąć, a wręcz odwrotnie. Wciąż dywaguje się nad tym, czy to już wojna domowa, czy jeszcze tylko jakieś tam zamieszki. Dla mnie wątpliwości nie ma – jeszcze przejmowanie przez demonstrantów budynków instytucji publicznych nic nie znaczy, ale jeśli ginął ludzie wątpliwości powinny odejść na bok. Mamy wojnę. I cóż z tego? Czy powinniśmy się w ogóle tym interesować? Ano właśnie...
Od początku konfliktów na Ukrainie polski (nie)rząd ustalił oficjalną doktrynę, wokół której obracały się wszystkie polskie media. Wszystkie, bez wyjątku – czy to prawicowe (przynajmniej z pozoru) czy lewicowe. Ba! W tej jednej sprawie Donald Tusk i Jarosław Kaczyński pozostali zgodni – tyran Janukowycz musi odejść! Kto go zastąpi oczywiście ani jeden, a ni drugi raczej nie pomyśleli. Najlepsza byłaby pewnie Tymoszenko albo przynajmniej ktoś z jej kliki. Z tym że to dla polskich ,,elit” szczegóły. Ważniejsze było i tak, żeby pokazać się na Majdanie pod pachą Kliczki albo powypisywać jakieś głupoty na Twitterze. Wszystko wskazywało na to, iż polskie elity zamarzyły sobie drugi okrągły stół, ale tym razem na Ukrainie. Tymczasem powiedzmy sobie wprost – tak doskonałej sytuacji do odzyskania jakiejś części Ukrainy (ze Lwowem włącznie) nie było od dziesięcioleci i możliwe, że podobne okoliczności już się nie powtórzą!
Niejeden chórek miłośników pokoju odezwałby się zapewne na te słowa – bo to przecież proponuję kolejne działania wojenne, a biednym ludziom trzeba dać pokój i braterstwo. Oczywiście! Dlatego też dopominają się wszyscy polscy politycy, pojawiający się na Majdanie o wsparcie Zachodu, o jakieś działania, o sankcje nawet, choć doskonale zdają sobie sprawę, że takie postępowanie nic nie zmieni. Białoruś służy tu jako przykład-sztandar. Dawać ,,pokój i braterstwo” można wyłącznie obywatelom własnego kraju, więc i Ukraińcom można by takie dary ofiarować wyłącznie wówczas, gdyby stali się częścią państwa polskiego. Jednakże taka dywagacja to przelewanie z pustego w próżne – aktualne ,,elity” to zaledwie gronko przedszkolaków, które muszą niańczyć Niemcy lub Rosjanie, aby wszystko jakoś się układało.

Na zakończenie dodajmy, że Amerykanie wstrzymali akcje dronów w Pakistanie. Przyczyn nie znamy, ale zniknęły doniesienia o kolejnych zabójstwach. Czyżby zatem owe ,,cuda techniki” okazały się nieskuteczne? Nie ulega wątpliwości, że nawet po wystrzelaniu kilkudziesięciu tysięcy ludzi organizacje terrorystyczne działają, jakby nic się nie stało. USA morduje zatem cywilów i brak jakiegokolwiek międzynarodowego odzewu, zaś kiedy znów wybuchnie jakaś bomba w którymś z amerykańskich wielkich miast rozlegnie się nieprzerwany jazgot. Tak to jest, kiedy idzie się na wojnę nie dbając przy tym o własnych obywateli. 

wtorek, 21 stycznia 2014

Sprzeciw!


Powtórzę się, nie ulega wątpliwości, bowiem chciałbym wszystkim czytelnikom polecić kanał utworzony na portalu YouTube.com przez Pana Konrada Daniela. Nie pierwsza to już obywatelska inicjatywa, uderzająca w system, którego my, Polacy - chcąc nie chcąc - jesteśmy częścią. Analizy przedstawione na kanale ,,PodziemnaTV" to porządny, rzetelny materiał, oparty na merytorycznych faktach, a nie bezcelowym gardłowaniu. Polecam raz jeszcze (odnośnik znajdziecie państwo tuż pod krótką notką ,,O mnie"). 

sobota, 11 stycznia 2014

Stany Zjednoczone Europy


Czas nagli, można powiedzieć, jeśli przyjdzie się przyjrzeć bliżej strukturom Unii Europejskiej oraz wszystkim szwom, które powoli zaczynają puszczać. Jeszcze dwa lata temu nie było mowy o nagłego oderwania się Węgier (de facto już wyszli oni z niemieckiej strefy wpływów bezpośrednich poprzez likwidację współpracy z Międzynarodowym Funduszem Walutowym), o sprzeciwach Wielkiej Brytanii (której obywatele w przyszłym roku mają w referendum zdecydować czy w UE w ogóle zostaną), Irlandii i Hiszpanii (odmawiających finansowej ,,pomocnej ręki” Niemiec w trudnych czasach) czy Grecji (proszącej się już o bezpośrednią likwidację). Wbrew złudzeniu o swego rodzaju politycznym zastaniu zglobalizowanego świata sytuacja zmienia się praktycznie z roku na rok. Wprawdzie nie ma spektakularnych wiktorii nad siłami nieprzyjaciela, jednak granice (szczególnie te niewidzialne) powoli się przesuwają.
Kłopot to w szczególności dla wspomnianej Unii, a przez to dla Niemiec i Angeli Merkel, będącej od niedawna ponownie wybraną na przywódcę całej ,,Rzeszy”. Oczywiście jako poważna kanclerz zdaje sobie ona sprawę z tego, jak ma się sytuacja (nie jest też bynajmniej zdrajcą pokroju Sikorskiego) i wie również, że należy wreszcie zacząć działać szybciej. Nóż jest na gardle! Dlatego trzeba działać z nadzwyczajną sprawnością natychmiast... a przez to bezpośrednio, nie kryjąc faktycznie swoich działań. Z tej przyczyny Angela Merkle wprost powiedziała w swoim expose, iż należy dążyć do stworzenia w Europie supermocarstwa. Państwa członkowskie z kolei będą musiały się pogodzić z częściową utratą suwerenności. To jak wiemy bajki, bowiem suwerenności faktycznie kraje należące do UE nie mają, zaś sama Unia już jest supermocarstwem. Nie krył tego na przykład wspomniany zdrajca Radosław Sikorski podczas słynnego przemówienia, które ostatnio wygłosił w Niemczech. Unia to federacja – pisał wprost! Tymczasem nie ma takiej definicji (jeszcze?), mówiącej o federacjach nie będących państwami. Konfederacja – owszem! To tylko tymczasowy alians wiążący członków wspólnymi celami, zaś ustrój federalny określa istnienie konkretnych instytucji zwierzchnich ponad członkami.
Mówi zatem kanclerz Niemiec, że dopiero będzie to, co już jest. Co to faktycznie oznacza? Sprawa jest jasna – chodzi o krok naprzód. ,,Niemcy tylko wtedy będą silne, kiedy Europa się wzmocni”, mówi Merkel. Niemcy zaś nie powierzą rozbudowania własnej siły innym siłom, ale zajmą się tym same. Mamy tu zatem do czynienia z próbą przeforsowania jeszcze bardziej centralistycznej i totalitarnej doktryny, mającej w niedalekiej przyszłości zastąpić obecny system działania Unii. Zresztą to nie pierwszy raz. O koncepcji stworzenia państwa europejskiego pisałem już na blogu przynajmniej raz. Projekty te są szczegółowo opracowywane w postaci nowych traktatów, mających zastąpić ten z Lizbony. Tymczasem na różnych rozpoczyna się wielka ofensywa informacyjna. Ostatnio odnotowano podobny szturm w Wielkiej Brytanii...
Komisarz Viviane Reding zaproponował przekształcenie eurokołchozu w ,,Stany Zjednoczone Europy”. Przypomnę tylko, że komisarz jest w teorii przedstawicielem danego kraju w UE. Mamy zatem ciekawą sytuację – Brytyjczyk głosi powinność zlikwidowania państwa brytyjskiego na rzecz jakiś ,,Stanów Zjednoczonych”. Wyspiarze jednak pretendują do miana państwa poważnego, także władze nie pozostawiły na komisarzu suchej nitki i na nic się zdała obrona... Polaków, którym to ostatnio Cameron odmówił zasiłków. Warto tu zadać sobie jedno proste pytanie: czy fakt takiego wystąpienia Redinga jest czymś dziwnym, czymś niespodziewanym? Oczywiście nie. Takie posunięcie było jak najbardziej do przewidzenia. Otóż rośnie na wyspach siła Partii Niepodległości Zjednoczonego Królestwa (UKIP), a wraz z nią nastroje eurosceptyczne. Przyczyniają się do tego między innymi imigranci – głównie Arabowie. Z tej przyczyny Unia musiała podjąć odpowiednie działania w celu zapobieżenia porażki w nadchodzącym referendum. Przypadek wystąpienia z UE Wielkiej Brytanii mógłby bowiem spowodować ,,efekt domina” z czego zdaje sobie sprawę Angela Merkel. Unię trzeba utrzymać przynajmniej przez jakiś czas zanim nie domknie się tego projektu, który możemy śmiało nazwać IV Rzeszą.

Niestety my nie mamy tego szczęścia, by posiadać polityków godnych jakiegokolwiek zaufania (Zd)Radek Sikorski nieomal błagał Niemcy o chwycenie mocniej sterów rozpadającego się kołchozu ,,Europa”, zaś Donek i Bronek tylko czekają na kolejne dyrektywy – od tego tu w końcu są. Zbawieniem byłoby dla tej zgrai nieudaczników oddanie swoich obowiązków – związanych głównie z płodzeniem bzdurnej legislacji - ,,wielkorządcom” z Brukseli. Zbawieniem byłby Pakt Zachodnioeuropejski w zamian armii narodowych i zupełne zniesienie granic. Niemcom oczywiście nie jest to potrzebne, jeśli chodzi o Polskę – oni przejmują rynek bez potrzebny rewizji traktatów. Posiadają większościowe udziały w niemal wszystkich polskich czasopismach, że o supermarketach nie wspomnę. Granica też powoli jest przesuwana – mają dwa mosty prowadzące do Świnoujścia (trasa 110 i 111 – wystarczy sprawdzić w Google Maps), zaś my posiadamy tylko 1, zdezelowany prom (w każdej chwili może zatonąć, więc nie ręczę za prawdziwość tej informacji). Cóż więc dla Niemiec taka Polska? Ano nic. Są jednak silniejsi przeciwnicy...

sobota, 4 stycznia 2014

Libertas - wizytówka autorska


Jako że w planach mam dalszą współpracę z miesięcznikiem Libertas (o którym była mowa przy okazji mojego pierwszego artykułu) nie będę o każdej publikacji zawiadamiał czytelników niniejszego bloga. Zamieszczam tutaj ,,odsyłacz" do mojej wizytówki autorskiej na portalu czasopisma, skąd można przenieść się bezpośrednio do opublikowanych przeze mnie tekstów. Ponadto zachęcam szczególnie zainteresowanych do przeglądania co miesiąc strony Libertas.pl, bo z całą pewnością można tam znaleźć również inne ciekawe teksty - często pokrywające się z tematyką mojego bloga. 


Życzę miłej lektury! 

Zakładka autorska
Tekst: Elity godne zaufania


Wystarczy kliknąć...

piątek, 3 stycznia 2014

Unia zapłaci za wszystko


Nie jest w zasadzie rzeczą prostą stwierdzenie, kto tak de facto rządzi eurokołchozem. Zasadniczo patrząc z samego teoretycznego – traktatowego – punktu widzenia całą władzę sprawuje Komisja Europejska, a jeszcze ściślej rzecz ujmując – szef tejże komisji (obecnie jest to ,,były” komunista Jose Manuel Barroso). To w jego rękach leży sedno władzy ustawodawczej dla całej Europy, które nieznacznie (o ile w ogóle) ogranicza Parlament Europejski. Ten jednak, wraz z mniejszymi komisjami do niego przyległymi, woli zajmować się reformą spłuczek do toalet niż uprawiać politykę. Nic dziwnego – mandaty poselskie nie zobowiązują tychże ok. 700 deputowanych do jakiegokolwiek wysiłku intelektualnego.
Istnieją jednak na pewno grupy nacisku, którym to przypada znacznie większa siła niźli samemu generalnemu komisarzowi – mowa tu oczywiście m.in. o Niemcach i (ewentualnie) o innych liczących się krajach Europy. Niemcy jednak prowadzą swoją pokojową wojenkę zgodnie z prawem i zasadami funkcjonowania samej Unii, zaś np. Wielka Brytania musi się zdrowo nagimnastykować, aby wyrobić jakikolwiek posłuch. Tak było kilka tygodni temu, kiedy premier ,,wyspiarzy” Paul Cameron oświadczył, że jeśli władze UE nie zablokują przepływu emigrantów przez granice Brytyjczycy będą blokować wszelkie próby poszerzenia Wspólnoty o nowe państwa. To zaledwie drobna groźba, bo największą tamtejszy rząd straszy nie od dziś – chodzi oczywiście o wystąpienie z Unii. Tego eurokołchoz z pewnością by nie wytrzymał.
Niestety są i przypadki odwrotne, jak chociażby Łotwa, która wraz z 1 stycznia 2014 roku wymieniła własną narodową walutę na euro. Nie ulega wątpliwości, że przy tak skrajnym nadwątleniu wytrzymałości obozu ,,wspólnej waluty” podobny krok można nazwać wprost idiotyzmem. Nawet najbardziej proeuropejscy ,,eksperci” polscy zaświadczają, że przyjęcie euro DZISIAJ jest absolutnym błędem. Oczywiście sama Unia z chęcią dopłaci do łotewskiej transformacji walutowej, skoro może w tenże sposób uzyskać kolejną dobrze utuczoną krowę do przyszłego dojenia. Dodajmy, że taka ofiara jest Brukseli potrzebna, skoro powszechnie wiadomo, że Grecji nie uratuje już nic. Podobne postępowania niektórych krajów (w których znajduje się także Polska) potwierdza teorię red. Stanisława Michalkiewicza, że państwa dzielą się na dwie kategorie: poważne i pozostałe.
Pomijając tak poważne wydatki, jak Łotwa ,,Wielka Zjednoczona Europa” zamierza płacić jeszcze w innych, drobniejszych kwestiach – błahostkach, można rzec. I tak na przykład dowiadujemy się (z prasy Wschodniej, bo Zachodnia oczywiście milczy), że UE przeznaczy 12 milionów euro na... usuwanie syryjskiej broni chemicznej. Przypomnę dla jasności: krok ten podjęty przez prezydenta Asada jest wielkim sukcesem Rosji (Syria unika bowiem interwencji militarnej państw zachodnich). Kto wiem, może mamy tu do czynienia ze swego rodzaju rekompensatą, jaką Niemcy płacą właśnie Rosji za mieszanie się pewnych przedstawicieli państw członkowskich UE w sprawy Ukrainy – rodzimej strefy wpływów Moskwy? To zresztą nie pierwszy taki ukłon w stronę wschodniego konkurenta, bowiem Bruksela zobowiązała się także wzbogacić... Białoruś! Tą samą Białoruś, którą wyzywa się od niedemokratycznych, na którą nakłada się sankcje gospodarcze i Bóg wie, co jeszcze. Tymczasem 4 mln euro zostaną przeznaczone na Państwowy Komitet Standaryzacji Białorusi.
Na wspomniane drobnostki machnąć możemy ręką, bo wydatki na nie nijak się mają do kosztów utrzymania 700 darmozjadów w Parlamencie Europejskim (gdzie sama kawa im serwowana kosztuje 2 mln złotych), członków wszelkich komisji i komisyjek pracujących nad efektywnością toalet oraz oczywiście na biurokrację, płodzącą co jakiś czas tony nowej, postępowej legislacji.

Tymczasem nadchodzi nowy rok i nowe perspektywy. Wątpliwą rzeczą jest, by Unia już przez te 12 miesięcy całkowicie się zawaliła, jednak trzeba powoli, metodycznie popychać koślawe filary w celu przyspieszenia tego procesu. W tym celu należy w pierwszej kolejności odrzucić wszelkie brednie o tym, jakoby Unia była nam potrzebna chociażby ze smutnej konieczności – ani bezpieczeństwa narodowego nie wzmogą eurodeputowani, ani tym bardziej nie usprawnią gospodarczego rozwoju. Zresztą oni są tam tylko w charakterze pożytecznych idiotów – stoją niczym pionki na szachownicy butni i dumni ze swych stanowisk, choć doskonale zdają sobie sprawę, że prawdziwa gra toczy się gdzie indziej, a ich będzie można (jeśli pojawi się taka potrzeba) po prostu zdjąć z planszy. 

PS
Grafika pod tytułem z tematem się bynajmniej nie wiąże, ale jest wynikiem przypadkowych poszukiwań zdjęcia bardziej właściwego. W każdym razie warto się zapoznać z ,,postępowym" krokiem, jakim było wydłużenie wieku emerytalnego - mieliśmy wszak równać do innych krajów UE. Tymczasem jesteśmy jednym z niewielu krajów o progu tak wysoki. Notabene ciekawą rzeczą jest, że nasz ukochany, zachodni sąsiad wiek emerytalny ma podobny...